„List ojca”
Wygrał walkę o opiekę nad dzieckiem…
Mam w tej chwili 30 lat, z czego cztery ostatnie poświęciłem na walkę o prawo do opieki nad moją córką. Należę do tego „elitarnego” grona 2% polskich ojców, którym udało się uzyskać w Sądzie opiekę nad własnym dzieckiem. Od razu zaznaczam, że nie było łatwo: moja była wytoczyła najcięższe działa, łącznie z oskarżeniami o stosowanie przeze mnie przemocy, molestowanie oraz… brak zainteresowania dzieckiem.
Pomimo wszystko, sprawa zakończyła się sukcesem. Jak do tego doszło, że Sąd w tym kraju postanowił przyznać opiekę ojcu? Oto moja historia a zarazem poradnik dla wszystkich ojców.
Początki
Już na samym początku miałem tę przewagę, że dobrze wiedziałem, z czym będę się mierzył. Sędzia: kobieta. Adwokat mojej byłej: kobieta. Naprzeciw temu samotny facet, który musi nie tylko udowadniać, że potrafi zająć się własnym dzieckiem, ale również odpierać najgorsze zarzuty. Od razu zaznaczę, że próby rewanżowania się kobiecie w tym samym stylu nie działają: oskarżenia mężczyzny, obojętnie czego by nie dotyczyły, chyba zawsze zostaną zlekceważone. Wiedziałem, że istnieje jedna strategia, która może okazać się efektywna: stoicki spokój.
Odpierałem oskarżenia mojej byłej bez żadnych emocji. Popełniła ten błąd, że oskarżeń było mnóstwo. Po prostu wskazałem, że gdyby to wszystko rzeczywiście było prawdą, to najpewniej nie tylko miałbym już na koncie nie tylko niebieską kartę, ale pewnie też wyrok sądowy. Dodałem także, że w takiej sytuacji trudno, aby moje zachowanie nie odbiło się na dobru dziecka. Tymczasem córka świetnie się uczy, jest radosna i nie wykazuje jakichkolwiek problemów. Poprosiłem o opinię biegłego psychologa w celu oceny stanu psychicznego córki, zaznaczając także, aby pod uwagę był brany stosunek córki do mnie. Wiem, że wielu ojców nie decyduje się na taki krok przez troskę o dziecko, jednak moim zdaniem jest niestety konieczne.
W Sądzie poprosiłem także o poddanie badaniom psychologicznym mojej własnej osoby. Cel? Określenie przez specjalistę, czy rzeczywiście jestem jednostką skłonną do przemocy, molestowania itd. Zadziałało. Moja była zmieniła jednak strategię: po wydaniu opinii na temat córki oraz mój, zaczęła argumentować, że „zawsze byłem świetnym manipulatorem”, „jestem zimnym i przebiegłym socjopatą” itd. Brzmi jak kolejne ciężkie oskarżenia, jednak tym razem moja ex sama podłożyła sobie nogę. Wystarczyło wspomnieć przed Sądem, że gdybym rzeczywiście wykazywał tego rodzaju tendencje, z pewnością zostałoby to dostrzeżone przez doświadczonego psychologa. Pomimo tego wyraziłem jednak gotowość poddania się badaniom psychologicznym po raz kolejny, na wypadek gdyby obraz mojej osobowości pozostawał dla Sądu wątpliwy.
Pierwsze starcie wygrałem, ale to było dopiero preludium.
Dobry ojciec: I co z tego?
Nie chcę, aby ojcowie znajdujący się w podobnym położeniu mieli jakieś złudzenia: samo udowodnienie, że nie jest się dewiantem niczego nie załatwia. Co więcej, pod żadnym pozorem nie należy odpłacać tym samy, czyli oskarżać byłej o problemy emocjonalne. Moim zdaniem nie chodzi o to, aby Sądowi coś udowodnić, lecz aby Sąd sam to coś dostrzegł. Starałem się obnażać manipulacje i kłamstwa mojej byłej w sposób całkowicie rzeczowy, tak żeby Pani Sędzia sama przejrzała jej sztuczki.
Kolejnym z trików było oskarżenie mnie, że chodzi mi wyłącznie o pieniądze: chcę opieki nad córką, ponieważ szkoda mi pieniędzy na alimenty. Moja odpowiedź? Zadeklarowałem, że jestem skłonny płacić alimenty w kwocie wyższej, niż suma, jaką domagała się moja była. Kolejny argument to fakt, że „ciągle nie było mnie w domu” i „byłem zajęty tylko pracą”. Tutaj już sprawa jest bardziej skomplikowana. Faktycznie, dużo pracowałem, ale zawsze udawało mi się znaleźć czas dla córki. Musiałem wytłumaczyć, że czas poświęcany na pracę nie był dyktowany kaprysem lub pogonią za kasą, lecz troską o rodzinę. Zgromadziłem oszczędności na specjalnym koncie z imieniem mojej córki. Okazałem to przed Sądem z informacją, że są to fundusze zbierane przeze mnie od dawna na przyszłość dziecka. Zadeklarowałem również, że dziecko zawsze było dla mnie na pierwszym miejscu a praca stanowiła tylko narzędzie, konieczność, której musiałem się poddać, ponieważ to na mnie spoczywał ciężar utrzymania rodziny.
W mojej opinii, to właśnie ten element jest najtrudniejszy. Naprawdę przecież często jest tak, że spędzamy sporo czasu w pracy, ponieważ ktoś musi utrzymywać rodzinę. Tutaj trzeba zachować szczególne skupienie, nie szpanować kasą ani nie podkreślać sukcesów zawodowych. Wyjdziemy wtedy na stereotypowego „Samca Alfa”, a nie na troskliwego ojca. Starałem się podkreślać, że godziny spędzane w pracy nie były moim WYBOREM, lecz koniecznością. Ktoś musiał zadbać o to, aby córka miała zabezpieczoną przyszłość, podręczniki do szkoły, zajęcia pozalekcyjne i tak dalej.
Powiodło mi się. Miałem również tę przewagę, że korzystałem z nagrań. Moja była wiele razy w bezpośrednich rozmowach krzyczała na mnie, grożąc, że nie zobaczę dziecka oraz rzucając w moją stronę obelgi. Moja rada jest jednak taka, aby nie wychodzić z nagraniami na starcie, to nie pomoże. Ja skorzystałem z tych nagrań dopiero wówczas, gdy była zdążyła już rzucić pod moim adresem całą masę zarzutów. Nie mówiłem, że to manipulacja ani że moja eks to oszustka. Po prostu spokojnie poinformowałem Sąd, że miałem okazję wielokrotnie słyszeć różnego rodzaju groźby pod swoim adresem i że zdarzało się to tak często, iż postanowiłem wreszcie sprawę nagrać a samo nagranie może stanowić istotny element obrazu sytuacji. Nic więcej.
To była moja historia. Mam nadzieję, że przynajmniej w jakiejś mierze opis moich zmagań pomoże ojcom, którzy również walczą o swoje dzieci.
Szczęśliwy Tata
Tylko 2-4%
Każdego roku w Polsce rozwodzi się około 70 000 par, przy czym liczba ta stale rośnie. Szacuje się, że rozpadnie się co trzecie małżeństwo. Co z dziećmi? Zdecydowana większość zostanie przy matce. Nie oszukujmy się, to zrozumiałe. Mimo coraz większej społecznej akceptacji dla rozwodów, pozostajemy konserwatystami. Z reguły to na matkach ciąży opieka i wychowanie, to one najczęściej rezygnują z pracy na okres pierwszych lat życia malca. Ojcowie rzadko walczą o opiekę nad dziećmi, a jeśli już, to stoją na przegranej pozycji. Polskie sądy są bowiem bardziej konserwatywne niż polscy rodzice. Najważniejsze jest dobro dziecka? Nie zawsze!
Mimo iż przepisy Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego w żaden sposób nie faworyzują, ani nie przyznają więcej uprawnień matkom, statystyki wyraźnie pokazują, że w sądzie to matki głównie wygrywają postępowania o opiekę nad dziećmi, gdyż jedynie ok. 2 – 4% postępowań w tym zakresie kończy się przyznaniem ojcu prawa do opieki nad dzieckiem
Dla sądów dobro dziecka to zostanie z matką.
Zazwyczaj jest to prawdą, w większości przypadków to matki wychowują dzieci, mają z nimi lepszy kontakt i poświęcają im więcej czasu, sęk w tym, że każdy przypadek powinien być skrupulatnie zbadany, tymczasem wyroki w polskich sądach zdają się być wydawane ad hoc. Aby uzyskać prawo do opieki nad dzieckiem, ojciec musi udowodnić matce skrajne zaniedbania, nałogi, działanie na szkodę dzieci itd. A matka? Wystarczy, że wyraża wolę opieki nad dziećmi. W sytuacji, w której przed sądem staje dwoje dobrych rodziców, takich, którzy dzielili się obowiązkami, wspólnie od pierwszych chwil wychowywali dziecko, szanse ojca na zostanie głównym opiekunem są znikome. Według statystyk, w 56 procentach przypadków wyłączną opiekę dostaje matka, w 40 oboje rodziców (co w praktyce również oznacza, że dzieci mieszkają z matką), a tylko w czterech przypadkach na sto wyłącznym opiekunem zostaje ojciec.
Dziecko – własność matki
W idealnym świecie rodzice, którzy się rozwodzą, dołożyliby wszelkich starań, aby dziecko jak najlepiej zniosło ich rozstanie. Niestety, świat nie jest idealny. Rozwody bywają paskudne. Jeśli w grę wchodzą zdrady i oszustwa, możliwa jest również zemsta. Wiele kobiet skrzywdzonych przez eksmężów (lub takich, które obwiniają ich o rozpad związku) wybiera destrukcyjną drogę odwetu. Mają w rękach autentyczną władzę – dzieci.
Co wolno matce?
Ograniczenie praw rodzicielskich względem ojca nie jest trudne. Przykra prawda wygląda bowiem następująco: matka może rzucić dowolne oskarżenie pod adresem ojca, a ten musi udowodnić swoją niewinność.
Przemoc? Nic prostszego. Dotarłam do następującej porady: jak przyjdzie widzieć się z dzieckiem, sprowokuj go. Jak zacznie krzyczeć, wezwij policje. Nic mu nie zrobią, ale interwencja, to interwencja. Masz dowód na to, że robił awantury. Ojcu można zarzucić również nieumiejętność sprawowania opieki nad dzieckiem, opuszczanie ustalonych terminów wizyt (nie tylko wtedy, kiedy faktycznie nie wyraża chęci na utrzymywanie kontaktu, ale np. wtedy, gdy z powodów zawodowych nie pojawia się na spotkaniu. Matka nie ma obowiązku godzić się na inny dogodny termin, a opuszczenie wizyty działa na niekorzyść ojca). Tym sposobem, małymi kroczkami ojcowie pozbawiani są jakichkolwiek praw względem własnych dzieci. Zdarza się również, że matki blokują i uniemożliwiają spotkania. Z zemsty, przekory, złośliwości, bo nie chcą aby eksmąż był obecny w ich życiu.
Najcięższe działa
Bywa, że skrzywdzone, zaślepione rządzą odwetu kobiety wytaczają najstraszliwszą broń. Oskarżenie o molestowanie. Nie trzeba wiele – wystarczy słowo matki przeciwko słowu ojca. Oskarżenia takie piętnuje ojca dziecka, bez względu na ostateczny wynik dochodzenia.
Zdarzają się kuriozalne werdykty sądu, jak: umorzenie sprawy ze względu na brak dowodów. Nawet jeśli sąd bezsprzecznie stwierdzi niewinność, łatka „faceta oskarżonego o molestowanie dzieci” zostanie już na zawsze. To „arcyskuteczne” narzędzie zemsty, oprócz poważnej krzywdy zadawanej bezpodstawnie oskarżonemu, ma jeszcze inną właściwość. Uderza nie tylko w ojca, ale przede wszystkim w dziecko, rodzinę, lokalną społeczność.
Powyższy tekst nie ma za zadanie udowodnić, że wszystkie rozwódki to żądne zemsty, zaślepione kobiety, a wszyscy rozwodnicy to ofiary systemu. Istnieją ojcowie niegodni tego miana, oraz kobiety, których działania w zakresie ograniczania praw tymże ojcom to konieczność. Chcę jedynie zaznaczyć, że ten problem naprawdę istnieje. Dążymy do równouprawnienia, chcemy, aby mężczyźni byli współodpowiedzialni za wychowywanie dzieci we wszystkich aspektach. Dzisiejszy ojciec ma obowiązek zmieniać pieluchy, kąpać, karmić, innymi słowy-robić to samo, co dawniej robiły wyłącznie matki. Zmienia się nasza mentalność. Dlaczego wobec tego tak wielu ojców ma utrudniony kontakt z dziećmi? Tysiące polskich ojców i dzieci cierpi z powodu wyroków skostniałego systemu sądownictwa. O ile prawo kobiet do ich dzieci jest niezaprzeczalne i naturalne, o tyle ojcowie muszą o nie walczyć, nierzadko startując ze straconej pozycji.
Dlaczego warto wspierać walczących ojców i mówić o tym problemie? Ponieważ za każdym ojcem pozbawionym dziecka stoi dziecko pozbawione ojca.
Opracowała; GoSia Nieć
List ojca:
Jak wygrałem walkę o opiekę nad dzieckiem – list do redakcji
Część artykułu pochodzi z:
Informacje, pomoc i porady prawne:
https://europa.eu/youreurope/citizens/family/children/parental-responsibility/index_pl.htm
Inne źródła:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1506910,1,nierowne-polowy.read
Czy ojciec ma szanse na przyznanie wyłącznych praw rodzicielskich? Fakty i mity
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1540235,1,ojcowie-dyskryminowani-w-walce-o-dzieci.read
Sprawy o opieki nad dzieckiem, które wygrali ojcowie:
https://polskatimes.pl/wojciech-kabza-utrzyma-opieke-nad-13letnim-blazejem/ar/11928343
http://gazetaolsztynska.pl/160640,Zona-pokochala-gimnazjaliste-Ojciec-wygral-prawo-do-opieki-nad-dziecmi.html
Ojcowie, którzy walczą:
https://kobieta.onet.pl/dziecko/male-dziecko/ojciec-kontra-sad-czy-to-zawsze-walka-przegrana/cvmxw8
https://kobieta.wp.pl/zrozpaczony-ojciec-walczy-o-prawo-do-dziecka-moja-byla-klamie-i-falszuje-dowody-6315103907759745a
Dla dobra dziecka – walka raciborskiego ojca o prawa do opieki naprzemiennej
Polecam film „Tato”
https://www.cda.pl/video/236585120/vfilm