Jestem Viktorek… Miałem tylko cztery tygodnie gdy umarłem… Dziś już mnie nie ma wśród Was. Bawię się z aniołkami. Życia pozbawili mnie mama i tata…
Viktorek już nigdy nie przemówi, ale my dajmy mu choć na chwile głos. Nie możemy zapomnieć o nim, a ni o tym co się stało. Był tylko małym niewinnym dzieckiem!
Dramat miał swój finał 22 lipca tego roku w Rudzie Śląskiej gdy do szpitala przywieziono czterotygodniowego chłopczyka w ciężkim stanie. Jego stan wymagał specjalistycznej opieki, więc został przetransportowany śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Od razu trafił na oddział intensywnej terapii. Walka o jego życie trwała, aż sześć godzin! Lekarze nie chcieli się poddać. Robili co mogli, aby uratować tego maluszka. Viktorek nie miał szans… Był w stanie agonalnym. Nie zdołali już nic dla niego zrobić. Umarł…
Już mnie nie boli – w końcu nie boli… Już nie zapłacze nigdy… Już mnie więcej nie uderzysz Tato. Już więcej Mamo na mnie nie zakrzyczysz!
– Dziecko było reanimowane w czasie transportu. Było w stanie skrajnie ciężkim, z obrażeniami głowy i stłuczeniami ciała. Po udanym przywróceniu akcji serca i oddechu, zostało przekazane na intensywną terapię, gdzie toczyła się dalsza walka o jego życie. Niestety zakończona niepowodzeniem – opowiada dr n. med. Andrzej Bulandra, koordynator centrum urazowego dla dzieci Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
Lekarze wykryli u chłopczyka zespół dziecka maltretowanego i to wtedy stało się jasne, że chłopiec w ciągu swojego krótkiego życia zaznał więcej bólu i cierpienia niż miłości. Ten okrutny los zgotowali mu rodzice, którzy powinni otoczyć go opieką, troską i miłością…
– Teoretycznie nie da się wykluczyć przypadkowego powstania tych obrażeń. Chłopiec musiałby jednak kilkukrotnie spaść ze schodów w ciągu tego miesiąca – zaznacza dr n. med. Andrzej Bulandra z katowickiego szpitala.
Mamo, Tato czy Wy mnie kiedyś kochaliście? Chociaż przez chwilę?
Lekarze natychmiast zawiadomili o swoich podejrzeniach policje. Rodzice Viktorka – Mariusz Sz. (30 lat) i Aleksandra Sz. (29 lat) zostali zatrzymani, a ich 14-miesięczna córeczka Viktoria trafiła do pogotowia opiekuńczego.
Czemu? Czemu to mi robiliście? Wiem, że czasem płakałem, ale inaczej nie umiałem… Czy to dlatego?
Aleksandrze zarzucono znęcanie się nad synkiem ze szczególnym okrucieństwem, za co grozi kara pozbawienia wolności do lat 8 oraz udzielania pomocy w zabójstwie co jest zagrożone karą dożywocia.
– Ojcu przedstawiono dwa zarzuty. Pierwszy zarzut łączny: znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad małoletnim dzieckiem i spowodowania u niego ciężkiego urazu czaszkowo-mózgowego, którego skutkiem była śmierć małoletniego dziecka. Natomiast drugi z zarzutów dotyczy sprawy z ub. roku, która była prowadzona w Rudzie Śląskiej, a która została przejęta do dalszego prowadzenia przez Prokuraturę Okręgową w Gliwicach – i jest to zarzut spowodowania obrażeń ciała u małoletniej Wiktorii (siostry Wiktora): złamania trzech żeber, naruszających czynności narządów ciała na okres powyżej siedmiu dni – wskazała prok. Spruś.
Mamo, Tato tak bardzo przez Was cierpiałem. Moja siostrzyczka również, ale ona jeszcze z Wami zostanie. Kiedyś się spotkamy i będzie się ze mną bawić jak inne aniołki…
Pod koniec marca 2019 roku Aleksandra i Mariusz mieszkali przez kilka dni u jego rodziców z mała Viktorią. Babcia była zaniepokojona ciągłym płaczem wnuczki. W jej wyobraźni przelatywały obrazy napełniające ją trwogą i strachem. Kobieta w końcu wezwała pogotowie. Być może dzięki temu uratowała swoją wnuczkę… Viktoria trafiła do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Dziewczynka miała uraz klatki piersiowej ze złamaniem trzech żeber. Powodem mogło być uderzenie lub upadek, ale w świetle śmierci jej młodszego brata można popatrzeć całkiem inaczej na to wydarzenie.
Viktoria spędziła w szpitalu dwa miesiące. Interweniował MOPS, który zgłosił do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
A wiesz mamo, że ja Cię mimo tego co mi robiłaś kochałem? Byłaś w końcu moją mamą i nie umiałbym Cię nigdy tak po prostu przestać kochać…
Rodzice Viktorii tłumaczyli że wtedy pies wskoczył na kanapę i dlatego mała spadła na podłogę. Aleksandra później zmieniła wersje wydarzeń i opowiadała, że córeczka wypadła jej z rąk w trakcie kąpieli. Kobieta była niepełnosprawna i porusza się o kulach, więc istniało duże prawdopodobieństwo, że mógł to być zwykły wypadek…
Byłeś moim Tatą… A ja Twoim synkiem… Jakby wyglądało nasze życie gdyby je miał? Czy bawił byś się ze mną samolotem?
Na podstawie zebranych dowodów funkcjonariusze nie mogli stwierdzić jednoznacznie, czy Viktoria była bita przez rodziców. Małą dziewczynkę zabrano rodzicom i umieszczono w pogotowiu opiekuńczym na czas trwania postępowania. Wkrótce do nich wróciła, a postępowanie zostało umorzone…
Jednak adwokat z urzędu reprezentujący Viktorie złożył zażalenie na decyzję prokuratury. Na początku lipca sąd okręgowy w Gliwicach przychylił się do jego wniosku i sprawa została wznowiona. Adwokat wnosił o zbadanie psychologiczne rodziców oraz świadków i lekarzy z katowickiej kliniki.
Kilka tygodni później w domu Mariusza rozegrała się tragedia…
Od momentu kiedy Viktoria wróciła pod opiekę swoich rodziców – rodzina miała asystenta rodziny. Pracownik MOPS-u , który nie dostrzegł niczego niepokojącego. Podobnie jak położna, która dowiedziała kobietę po urodzeniu Viktorka.
Ja po cichu cierpiałem. Bolała mnie główka, każdy dotyk. Tak mnie bolało, a Ty nic nie widziałeś!
Wyniki sekcji zwłok przerażają. Z ujawnionego przez prokuraturę opisu wynika, że Viktorek był maltretowany. Prawdopodobnie od samego początku swojego krótkiego życia… Śledczy ujawnili , że chłopczyk od urodzenia był bity w głowę. Na jego ciele odkryto również ślady gojących się złamań…
– Wstępny wynik sekcji zwłok dziecka wskazuje, że przyczyną śmierci był rozległy uraz czaszkowo-mózgowy, będący wynikiem działania osoby trzeciej, najprawdopodobniej jednego z rodziców. Jak wskazywał biegły, przy tego typu rozległych krwiakach i złamaniu kości czaszki u tak małego dziecka nie ma mowy, by doszło do przypadkowego powstania tego urazu, na skutek jego własnego działania. W zakresie tych śladów będą przeprowadzane dalsze badania, biegli wydadzą pełną opinię, w jakich okolicznościach i kiedy mogły one powstać – przekazała rzeczniczka gliwickiej prokuratury Joanna Smorczewska.
Żałuje kochani rodzice, że nie było mi dane zobaczyć Waszego świata. Że nie mogłem chociaż widzieć zielonych gór czy morza… Ale u aniołków też jest super…
Mariusz i Aleksandra zostali osadzeni w aresztach. Mężczyzna trafił do Gliwic, a tam czekała na niego „niespodzianka”. Współwięźniowie krzyczeli, że dla oprawcy niemowląt i dzieci nie ma litości i „obiecywali” mu, że się nim zajmą.
– Oboje podejrzani nie przyznali się do stawianych im zarzutów. W swoich bardzo obszernych wyjaśnieniach przedstawili swoją wersję, natomiast z uwagi na to, że konieczna jest weryfikacja tych wyjaśnień, nie mogę przytoczyć ich szczegółów – zastrzegła prokurator.
Jestem Viktorek… Miałem tylko cztery tygodnie gdy umarłem… Dziś już mnie nie ma wśród Was. Bawię się z aniołkami. Życia pozbawili mnie mama i tata… Ale w niebie jestem szczęśliwy…
Opracowała GoSia Nieć
https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/slask/ruda-slaska-smierc-viktorka-dziecko-bylo-maltretowane/x7p05hx
https://rudaslaska.naszemiasto.pl/zmarl-maltretowany-chlopczyk-z-rudy-slaskiej-wypadek-lekarz/ar/c1-7818756
https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/slask/ruda-slaska-mala-viktoria-tez-przezyla-pieklo/1gw0dyb?utm_source=fpfakt&utm_medium=social&utm_campaign=fanpage