Sprawcy zostali skazani, ale w bazie ITAKA widnieje jako zaginiona

Małgorzata była młodą i ambitną kobietą, która dopiero rozpoczynała swoje dorosłe życie. Niezwykła uroda zagwarantowała jej nawet epizod z modelingiem. Miała wiele planów i marzeń – jedno z nich miało właśnie się spełnić. Za kilka dni czekał ją wyjazd do Barcelony na Sylwestra, to miała być podróż życia.

Los sprawił, że nie dane jej było dożyć do terminu upragnionej podróży…

Nie zdążyła spakować wszystkich prezentów, w jej pokoju leżały dwie torby: jedna z podarkami, druga zaś – z paszportem i innymi rzeczami, które planowała zabrać ze sobą do Barcelony. Miała wyjechać z koleżanką z Wildy, w drugie święto na spotkanie młodzieży katolickiej… – opowiada matka Małgosi.

Małgorzata Stankowska zaginęła 22 grudnia 2000 roku. Skończyła pracę o godzinie 16:00. Podróż z Poznania do Stęszewa nie zajmowała jej zwykle dłużej niż godzinę. Nie planowała tego dnia żadnych spotkań, ponieważ chciała pomóc mamie w przedświątecznych przygotowaniach. Nagle przestała odbierać telefony, później już nie było sygnału, aparat został wyłączony. Takie zachowanie nie było do niej podobne. Zawsze była punktualna – informowała, gdy miała zamiar zmienić plany. Rodzice od razu przeczuwali, że musiało stać się coś złego…

I niestety mieli rację. Ich córka już nigdy nie stanęła na progu rodzinnego domu.
Wieczorem tego samego dnia między Rogalinem a Świątnikami znaleziono Cinquecento należące do zaginionej. Samochód został spalony i wszystko wskazywało na to, że celowo. Policja natychmiast przystąpiła do poszukiwań kobiety.

22-letnia Małgorzata S. wyszła z pracy w piątek przed Wigilią. Nie wróciła do domu na Święta. Nie wyjechała też w drugie święto – tak, jak planowała – do Barcelony. Ślad po niej zaginął. Dla jej bliskich minione Święta i Sylwester były najtragiczniejszymi w życiu.

Szanse, że kobieta żyje są niewielkie – stwierdził detektyw Krzysztof Rutkowski, który w tych czasach cieszył się jeszcze szacunkiem i dobrą prasą.

Ten czas w rodzinie Stankowskich nie nosił nawet znamion świątecznej atmosfery. Nasłuchiwali kroków córki na klatce schodowej. Wzdrygali się na każdy dźwięk telefonu. Mieli nadzieję, że w każdej chwili otworzą się drzwi i stanie w nich cała i zdrowa.

Sama już nie wiem, co mam myśleć. Policja nic konkretnego nie mówi, detektyw też. Jasnowidze nie są jednomyślni. Jeden od razu powiedział, że Gosia nie żyje, inny twierdzi, że jest 700 km stąd, że jest w kiepskim stanie, ma chore serce i nerki. Nigdy wcześniej nie miała problemów z sercem… Kto mógł jej coś takiego zrobić?! Ja jednak ciągle wierzę, że córka wróci… – płacze matka Małgosi.

Na ulicach Poznania pojawiły się plakaty z wizerunkiem Małgorzaty. Rodzina, znajomi oraz wolontariusze przystąpili do poszukiwań. Rozdawali ulotki, odwiedzali miejsca, w których mogła przebywać.

Na początku śledztwa policja przyjęła dwie teorie. Jedna z nich zakładała, że młoda kobieta mogła paść ofiarą handlu żywym towarem, natomiast druga mówiła o samobójstwie. Rodzina i znajomi od razu wykluczyli ostatnią możliwość, gdyż Małgosia nie miała żadnych problemów uczuciowych, w pracy jej się układało, no i przecież planowała wyjazd.

Trzy tygodnie po zaginięciu nastąpił przełom: operator zidentyfikował jej telefon, który zalogował się do sieci z inną kartą. Policji szybko udało się dotrzeć do nowego właściciela, jednak ta osoba nie miała nic wspólnego z zaginięciem kobiety – telefon nabyła niedawno od Ryszarda J.

Śledczy od razu przesłuchali podejrzanego. Mężczyzna pod naporem pytań przyznał się do udziału w zbrodni. Małgorzata miała zginąć z ręki Sebastiana S., a jej śmierć nie była przypadkowa. Morderca był chłopakiem koleżanki kobiety… Dokładnie tej koleżanki, z którą miała jechać do Barcelony!

Początkowo mężczyźni wypierali się morderstwa. Sebastian twierdził, że przekazał kobietę członkom gangu, którzy zajmują się dostarczaniem kobiet do agencji towarzyskich. Ryszard natomiast zeznał, że działał na zlecenie, ale nie może podać danych osób, dla których pracował, ponieważ groziłaby mu śmierć z ich ręki. Obaj mężczyźni odwołali te „fantazyjne” zeznania.

Sebastian zamordował Małgorzatę. Uważał, że utrudnia mu kontakt z jego dziewczyną. Przyjaciółki każdą wolną chwilę spędzały razem – chodziły razem na zakupy, dyskoteki, były w nieustannym kontakcie. Ta zażyłość nie podobała się mężczyźnie. Twierdził, że Małgorzata ma zły wpływ na jego dziewczynę, oficjalnie nie okazywał jednak jej nienawiści. Wydawało się, że w pełni akceptuje tę znajomość. Czara goryczy przelała się jednak, gdy dowiedział się o planowanym wyjeździe. Wpadł w szał. Miał inne plany na Sylwestra. Chciał zabrać dziewczynę na dyskotekę…

Wtedy to się naprawdę wkur*iłem – mówił podczas późniejszego przesłuchania.
Sprawcy zaczepili Małgorzatę w banku. Spotkanie miało wyglądać na przypadkowe. Poprosili o podwiezienie, tłumacząc sytuację niesprawnym pojazdem. Według wersji wydarzeń sprawców, w samochodzie doszło do kłótni miedzy Małgorzatą a Sebastianem. W jej wyniku doszło do pobicia.

Chciałem ją tam zamknąć. Wewnątrz piwnicy kompletnie zacząłem szaleć […], uderzyłem ją pięścią w brzuch i wydaje mi się na pewno, że Rychu ją kopnął. Chwyciłem ją za włosy. Lewą ręką trzymałem ją za włosy, a w prawej miałem nóż (…) i dźgnąłem ją w szyję – zeznawał morderca.

Poturbowaną dziewczynę związali i zawieźli do warsztatu Sebastiana w podpoznańskich Komornikach. W piwnicy mężczyzna ponownie pobił Małgorzatę. Wbił jej nóż w gardło. Prawdopodobnie wykrwawiła się. Po morderstwie ciało zawinęli w stary dywan i wyrzucili z mostu w Rogalinku do Warty. Mimo długiej akcji poszukiwawczej zwłok do tej pory nie udało się odnaleźć, a Małgorzata do dziś widnieje w bazie zaginionych fundacji ITAKA.
Po morderstwie sprawca wrócił do domu, jakby nic się nie stało, a nawet spotkał się ze swoją dziewczyną. Brał czynny udział w poszukiwaniach Małgorzaty.

Proces miał charakter poszlakowy. Akt oskarżenia oparto m.in. na analizie połączeń telefonicznych przeprowadzonych przez sprawców z telefonu komórkowego ofiary już po jej zabiciu, na badaniach DNA znalezionej na miejscu zabójstwa krwi ofiary, oraz na przyznaniu się do zbrodni obu oskarżonych w początkowej fazie śledztwa.

Ślady znaleziono na drzwiach wejściowych do budynku. Sebastian całe to miejsce zalał ropą. Laboratorium na wszystkie sposoby próbowało wyciągnąć stamtąd ślady DNA, ale nie udało się. Ślad biologiczny znaleziony na framudze drzwi potwierdził jednak, że Małgorzata musiała być w tej piwnicy – mówił jeden ze śledczych.

Sebastian S. został skazany na dożywocie, ale sąd orzekł, że będzie mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie po trzydziestu latach. Drugiego oskarżonego w procesie – Ryszarda J. – sąd skazał za pomocnictwo w zabójstwie na sześć lat więzienia.

Opracowała: GoSia Nieć

Tekst i korekta powstał przy współpracy z Grupą „W poszukiwaniu prawdy” oraz Stroną „Zaginieni – szukamy was”

https://poznan.naszemiasto.pl/nadal-trwaja-poszukiwania-22-letniej-malgorzaty-s-ze/ar/c10-5249083?fbclid=IwAR32NAOGGdaD-SOVQNkqKVhi7b13BxeG1EbSsztz5TpONdpPpGj6Rn4nZjY
https://epoznan.pl/news-news-63108-zaginiecia_ktorymi_poznan_zyl_przed_laty
https://gloswielkopolski.pl/rzecznik-nie-pomoze-oprawcy-gosi-ze-steszewa/ar/301614
https://www.archiwumzbrodni.pl/chwycilem-ja-za-wlosy-lewa-reka-trzymalem-ja-za-wlosy-a-w-prawej-mialem-noz-sprawa-zaginionej-22-latki/
https://wiadomosci.wp.pl/dozywocie-za-zabojstwo-ciala-ofiary-nie-znaleziono-6031908965229185a
Fundacja Itaka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments