Śmierć na służbie
O tym, jakie ryzyko ponosi każdy policjant pełniący służbę, nie muszę raczej mówić. W latach dziewięćdziesiątych, czasy dla policji były ciężkie, brakowało pieniędzy, sprzętu oraz osób, które byłyby odpowiednio wyszkolone. Wzrosła też liczba przestępstw dokonywanych w całym kraju.
Sprawa, którą dziś chcę przedstawić, dotyczy tajemniczego morderstwa starszego sierżanta Henryka Stolarka. Do tej zbrodni doszło 23 marca 1994 roku niedaleko Barczewa.
Henryk Stolarek w chwili śmierci miał 38 lat i mógł już przejść na emeryturę, mieszkał na wsi z żoną i dwójką małych dzieci. Pracował jako dzielnicowy i nieetatowy zastępca komendanta komisariatu w Brzeźniu. Uchodził za dobrego i skutecznego policjanta. Tej feralnej nocy po zjedzeniu kolacji w rodzinnym gronie, ubrał swój mundur i wyruszył w drogę do komisariatu. Na samotny patrol wyruszył służbowym polonezem o numerach rejestracyjnych MOA 6901. Około godz. 22 radiowóz widziano w pobliżu zajazdu „Tumidaj”. Dwie godziny później małżeństwo wracające samochodem z Opola do domu we wsi Kotlinki w gminie Szadek, zauważyło policyjnego poloneza i siedzącego w nim funkcjonariusza. Było to w pobliżu skrzyżowania drogi nr 14 z drogą wiodącą do Barczewa. Z ich zeznań wynika, że w pobliżu radiowozu zatrzymał się fiat 126p w jasnym kolorze. Jego kierowca podszedł do radiowozu i przez chwilę rozmawiał z policjantem. Fiacik odjechał w kierunku Złoczewa. Około godz. 2 radiowóz widziano w Zapolu, gdy jechał w kierunku Barczewa. Tam też znów zauważono białego fiata 126p, którym podróżowali dwaj mężczyźni. Z ustaleń śledczych wynika, że do napadu na st. sierż. Stolarka doszło na trasie Zapole – Barczew. Tam właśnie, w pobliżu jednego z zakrętów, znaleziono odłamki szkła pochodzące z rozbitej tylnej lampy policyjnego poloneza. Zabezpieczone dowody wskazują, że w zabójstwie Henryka Stolarka uczestniczyło kilka osób dobrze znających teren. Jeden z napastników zgruchotał funkcjonariuszowi czaszkę twardym narzędziem, prawdopodobnie łomem. Zadano mu też kilka ciosów nożem i nieprzytomnego zawieziono nad leśny staw w pobliżu wsi Pyszków. Tam samochód wepchnięto do wody. Henryk Stolarek w tym czasie jeszcze żył…
24 marca, rano, w stawie w miejscowości Pyszków, został zauważony dach policyjnego poloneza. Na miejsce wysłano policję, ratowników i płetwonurków. Na tylnym siedzeniu radiowozu znaleziono zwłoki dzielnicowego Henryka Stolarka. W radiowozie znajdowało się dużo mikrośladów. Część zabezpieczonych włosów należała do Henryka Stolarka. Właścicieli pozostałych nie udało się jednak ustalić. Na tylnym zderzaku poloneza były ślady linii papilarnych. Prawdopodobnie zostawił je jeden z zabójców.
Prokuratura przyjęła aż osiem wersji wydarzeń. Podejrzewano m.in., że zabójstwa dokonały osoby, które funkcjonariusz wziął pod lupę, prowadząc postępowania przygotowawcze. W obszarze zainteresowań śledczych znaleźli się m.in. trzej bracia, włamali się oni do magazynu miejscowego przedsiębiorstwa handlującego sprzętem rolniczym i zostali zatrzymani przez Henryka Stolarka. Podejrzenia te wydawały się potwierdzać wyniki badań braci na wariografie. Procesowo jednak nie udowodniono im winy. Zakładano także, że zbrodni dopuścili się złodzieje, którzy w nocy z 23 na 24 marca 1994 r. ukradli sprzed hotelu w Łodzi BMW należące do obywatela Danii. Auto odnaleziono u pasera w pobliskim Stefanowie Barczewskim. Jednak i ten ślad nie prowadził do celu. W toku śledztwa ustalono też, że do 24 marca 1994 r. w pobliżu wsi Dębołęka odbywały się ćwiczenia, w których uczestniczyli żołnierze rezerwy. Czy to oni zabili policjanta? I ta wersja została wykluczona.
Mimo zgromadzenia 21 tomów akt, przyjęcia kilku hipotez, śledczy nie zdołali przedstawić zarzutów żadnemu podejrzanemu. W 1996 roku sprawa została umorzona. Dokumenty zdeponowano w policyjnym archiwum, ale pamięć po poległym na służbie policjancie i niewykrytej sprawie nie dawała policjantom spokoju. Henryk Stolarek, tragicznie zmarły policjant został pośmiertnie odznaczony przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Krzyżem Zasługi za Dzielność.
Policjanci z łódzkiego Archiwum X po blisko ćwierć wieku sięgnęli ponownie po teczki akt z dowodami zgromadzonymi w czasie śledztwa. Gdy doszło do zabójstwa ich kolegi, oni dopiero rozpoczynali swoją przygodę w policji. Przeanalizowali każdy dokument. Świeże spojrzenie na sprawę w połączeniu z ogromnym policyjnym doświadczeniem przyniosło efekty. Policjanci przesłuchali wiele osób, które 25 lat temu były już przesłuchiwane. Szybko okazało się, że niektórzy mieli znacznie więcej do powiedzenia, niż przekazali policjantom pod koniec XX wieku. Skrupulatnie gromadzony materiał dowodowy dał w końcu podstawę do wydania prokuratorskiego postanowienia o zatrzymaniu Janusza K. podejrzewanego o tę zbrodnię. Wiedzieli, że zatrzymanie jest kwestią czasu, bo mężczyzna od kilku lat mieszkał na stałe w Niemczech. Policyjni wywiadowcy ustalili, że w piątek, 2 sierpnia podejrzany o zabójstwo policjanta mężczyzna będzie jechał do Polski, czekali na niego na jednej ze stacji benzynowych. Mężczyzna podróżował z dwójką kolegów. Zatrzymali się na parkingu stacji benzynowej. Nie stawiał oporu. Janusz K. był wcześniej wielokrotnie notowany. Policjanci podejrzewają, że nie działał on sam i że mogą być inne osoby zamieszane w to morderstwo.
Opracował: Jan Kryński
Korekta: Aleksandra Jursza
👉Zostań naszym patronem i wspomóż nasz rozwój:
https://patronite.pl/Anatomiaz%C5%82a
…
Wszystkim darczyńcom serdecznie dziękujemy – jesteście częścią nas!!🤝
Źródła:
https://www.tvp.info/43852514/morderstwo-policjanta-pod-sieradzem-przelom-po-cwierc-wieku
Zamordował policjanta pod Sieradzem. Policjanci z Archiwum X zatrzymali go po 25 latach
https://sieradz.naszemiasto.pl/sledczy-z-archiwum-x-szukaja-zabojcow-henryka-stolarka/ar/c1-5202793