Łowca gejów

Czy Archiwum X podoła zadaniu?

Seryjni mordercy działają w bardzo specyficzny sposób i mają swój „modus operandi”. Najgłośniejszym i jednocześnie najstarszym nam znanym seryjnym mordercą jest Kuba Rozpruwacz działający w wiktoriańskim Londynie. Kolejnym seryjnym mordercą, którego nigdy nie udało się znaleźć, był sławetny Zodiak działający na przełomie lat 60 i 70 w San Francisco. Artykuł ten nie będzie dotyczył żadnego z wymienionych przeze mnie morderców, przeniesiemy się do końcówki lat 80 i początku 90, do Łodzi.

To właśnie w tym mieście, które słynie z licznych fabryk włókienniczych, czy słynnej szkoły filmowej, doszło do serii morderstw, których sprawca nie jest znany po dziś dzień…
Ofiarami tego mordercy na przestrzeni lat 1988 – 1992 byli łódzcy homoseksualiści, którzy na swoje nieszczęście spotkali na swej drodze śmierć. Jest znany jego rysopis, był widziany ze swymi ofiarami, mimo to nadal nie wiadomo, kto stoi za serią brutalnych morderstw.

Pierwszą ofiarę znaleziono w kamienicy przy ulicy Grabowej, był 19 września 1988 roku i nikt nie przypuszczał, że ofiar będzie więcej. 37-letni Stefan W. nie cieszył się dobrą opinią wśród sąsiadów, przebywał na rencie, był po rozwodzie, a w jego mieszkaniu często były organizowane libacje alkoholowe. Przez jego mieszkanie cały czas przewijali się coraz to nowi mężczyźni. Ciało denata odkryli sąsiedzi, którzy zaniepokoili się tym, że drzwi wejściowe są uchylone. To, co zastali po wejściu do mieszkania musiało zapaść im w pamięci do końca życia. Zwłoki Stefana W. były ubrane, nogi miał związane przewodem elektrycznym. Widać było, że ktoś ugodził go nożem w pierś, miał też rany cięte na przedramieniu. Ciało było przykryte meblami, a w mieszkaniu milicjanci znaleźli nóż kuchenny ze śladami krwi. Jak wykazała sekcja zwłok, mężczyzna został uduszony. Jak ustalono podczas śledztwa, Stefan W. utrzymywał kontakty homoseksualne, postanowiono więc sprawdzić alibi ponad 100 mężczyzn, którzy mogli mieć związek ze sprawą.

Kolejne morderstwo miało miejsce 4 sierpnia 1989 roku przy ówczesnej ulicy Thealmanna. Tym razem ofiarą był 40-letni Jacek C. Był on przewodnikiem PTTK i był osobą zamożną, śledczy ponadto ustalili, że przed swym morderstwem oczekiwał na „kuzyna”. Znając jego orientację seksualną, łatwo można wywnioskować, że chodziło o kochanka. Śledczy ustalili także, że zamordowany tego dnia był na tak zwanej pikiecie (w slangu gejowskim miejsce spotkań osób poszukujących anonimowego seksu) na Dworcu Fabrycznym (w Łodzi pikiety mieściły się także na: placu Teatralnym, dworcu Łódź Fabryczna, parku im. Moniuszki, bądź w restauracji Orfeusz). Gdy na klatce rozchodził się nieprzyjemny zapach, sąsiedzi postanowili sprawdzić co dzieje się w mieszkaniu Jacka C. gdzie odkryto jego zwłoki. Został on skrępowany, a jak wykazała sekcja zwłok, został uduszony. Z mieszkania zniknęły wartościowe przedmioty takie jak telewizor czy magnetowid. Mimo że w tej sprawie przesłuchano ponad sześćdziesiąt osób, policjanci nie wpadli na żaden ślad.

Jeszcze tego samego roku ginie z rąk seryjnego mordercy Bogdan J. 50-letni aktor, mieszkający w bloku przy ulicy Łanowej. Bogdan tego feralnego dnia był na imprezie u znajomych. Wyszedł z niej razem z kolegą, następnie poszli na przystanek autobusowy. Tam zobaczyli młodego chłopaka, który bardzo spodobał się Bogdanowi. Okazało się, że on też był zainteresowany aktorem. Pojechali więc do domu ofiary. Również i tym razem nie udało się znaleźć sprawcy, pomimo faktu, że udało się sporządzić portret pamięciowy potencjalnego sprawcy…

W marcu 1990 roku doszło do kolejnego brutalnego morderstwa, również i tym razem był to mężczyzna o odmiennej orientacji seksualnej. 41-letni rencista Andrzej S. mieszkał samotnie, przy ulicy Gładkiej. Gdy wieczorem odwiedził go kolega, nie wpuścił go do środka, powiedział tylko, że nie jest sam. Jak się okazało, mordercę poznał na pikiecie…

Wydawać by się mogło, że po tym morderstwie (4 z kolei) sprawa zostanie rozwiązana, gdyż łódzka policja powołała specjalną grupę, która miała zająć się sprawą seryjnego mordercy łódzkich gejów, nic bardziej mylnego…

Policjant z Archiwum X zajmujący się sprawą mówi: „W sprawie zabójstwa Andrzeja S. policjanci dotarli do 269 osób ze środowiska homoseksualistów, ale też do tzw. żuli (przypis red. żule – młodzi mężczyźni spotykający się z gejami po to, by ich okraść). Niestety nie natrafiono na żaden ślad, który mógłby doprowadzić do mordercy”.

Do następnego morderstwa doszło, w lipcu 1990 roku, a ofiarą padł Jakub M. W dniu swej śmierci przyprowadził wieczorem do domu (gdzie mieszkał z rodzicami) nieznanego mężczyznę. Odbyła się impreza, po której Jakub M. postanowił odwieźć nieznajomego. Ciało Jakuba M. znaleziono na obrzeżach lasu. Nie ujechał daleko od domu. Odnaleziono też jego samochód. Śledczym i tym razem nie udało się dopaść mordercy.

Tym razem na atak seryjnego mordercy trzeba było poczekać, aż do lutego 1992 roku. Ofiarą okazał się 48-letni Jan D. który prowadził smażalnię ryb na rogu ul. Kilińskiego i Pomorskiej. Poszukiwał on do pracy młodych mężczyzn, co więcej oferował im także noclegi w swoim domu. Gdy go znaleziono martwego, był związany, miał liczne rany. Policjanci dotarli do jego znajomych, którzy pomogli ustalić rysopis mężczyzny, który ostatnio często u niego bywał. Był podobny do tego, który spotkał się z zamordowanym aktorem z ul. Łanowej.

Ostatnią ofiarą był 62-letni Kazimierz N. był emerytem. Mieszkał na ul. Konstytucyjnej. Bywał często na „pikiecie”. Tak jak jego bliski kolega, Paweł. To on „wyrwał” tam chłopaka. Poszli do niego do domu. Paweł jednak był ostrożny. Nie chciał, by chłopak został u niego na noc. Przed północą odprowadził go na przystanek w okolicy ul. Lutomierskiej, gdzie umówili się na następny dzień, na „pikiecie”. Paweł zabrał ze sobą Kazimierza i w trójkę poszli do mieszkania na ul. Konstytucyjną. Tam przyszli kolejni koledzy. Potem wszyscy udali się na imieniny do jednej znajomej. Po tej imprezie, gdzie nie brakowało alkoholu, Kazimierz zabrał chłopaka do swego mieszkania, co jak się okazało było błędem…

Sprawa zabójstwa tych siedmiu mężczyzn jest o tyle ciężka, że dotyczy dość hermetycznego jak na tamte czasy środowiska. Policja dysponowała nie tylko rysopisem osoby podejrzanej o te morderstwa, udało im się także ustalić, że posługiwał się imieniem Roman i pracuje razem z rodzicielką w fabryce „Eskimo”. To, co się rzucało w oczy to wytatuowana kropka koło oka, co mogło świadczyć o kryminalnej przeszłości…

Jako motyw przyjęto, że morderca musiał w przeszłości zostać brutalnie zgwałcony, co spowodowało w nim chęć zemsty. Świadczyć o tym może choćby fakt, że ofiary były duszone, a następnie okaleczane. Śledczy przypuszczają także, że morderca, mimo iż dobrze znał Łódź, nie mieszkał tam. Świadczyć o tym może choćby to, że ostatnie dwie ofiary zostały zamordowane w weekend…

Policjanci z Łódzkiego Archiwum X, nie mają łatwego zadania, a przejrzenie ewidencji zakładów „Eskimo” również nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Dodać też należy, że mowa jest o blisko 40 tys. nazwisk, które pracowały w w/w zakładzie… Przyjęto także hipotezę, że sprawca mógł być chory na AIDS i że najprawdopodobniej już nie żyje…

Czy tak jest faktycznie? Nie wiadomo po dziś dzień…

Opracował: Jan Kryński

Źródła:
https://dzienniklodzki.pl/seryjny-morderca-w-lodzi-zabijal-homoseksualistow-sprawa-seryjnego-lodzkich-gejow-w-policyjnym-archiwum-x/ar/c1-15106666

https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/seryjny-zabojca-gejow-w-lodzi/pzwh3t9#slajd-1

https://soundcloud.com/kryminatorium/morderca-gejow-z-lodzi-niewyjasnione-zbrodnie

https://demaskator24.pl/kryminalne-zagadki-archiwum-x-na-tropie-kto-mordowal/ar/19065627

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments