Jacques Fesch miał dwadzieścia cztery lata, żonę, którą zdradzał i pozostawił z sześcioletnią córeczką, oraz dziecko z inną kobietą i wielkie marzenie, o podróży jachtem dookoła świata. Ponieważ rodzice nie chcieli tego sfinansować, 24 lutego 1954 wraz z dwoma wspólnikami napadł na kantor bankiera.
W trakcie szamotaniny ranił jednego z przechodniów, chcącego go zatrzymać i zabił policjanta, który ruszył za nim w pościg. Wyjął broń i wystrzelił, jak informowali świadkowie, choć zwolennicy jego „świętości” twierdzą, że nie planował nikogo zabijać, a broń wystrzeliła mu w kieszeni i przy okazji trafiła policjanta prosto w serce. Pewnym jest jednak to, że strzelał na „chybił – trafił” – był krótkowidzem, a wcześniej zgubił okulary.
Na wyrok czekał trzy i pół roku. Został skazany na karę śmierci i umarł na gilotynie w 1957 roku. Miał 27 lat.
Książka „Za pięć godzin zobaczę Jezusa”, to zapis jego refleksji, przemyśleń z dwóch ostatnich miesięcy więziennej odsiadki, w postaci listów pisanych do córki. Dzień po dniu Jacques opisuje w nich swoje religijne przeżycia. W więzieniu bowiem, tkwiąc w celi Fesch doznał głębokiego, religijnego nawrócenia. Doprowadziła go do niego świadomość tego, że już nigdy nie wyjdzie na wolność, a także religijność więziennego kapelana, oraz jego własnego adwokata. O jego duchowej przemianie dowiedział się nawet prezydent Francji, który był nią ponoć głęboko poruszony. Przez pięć ostatnich miesięcy przed jego śmiercią ludzie pisali listy i petycje opowiadające za jego uwolnieniem. Ludzie, którzy go widzieli w chwili wykonania wyroku sądzą, że jego twarz była „rozmyta cierpieniem”.
„Jest wielu świeckich, którzy, tak jak ja, poczuli od razu, że Fesch nie był mordercą, jakich spotyka się wielu. Był wyjątkowym chłopakiem i czuliśmy doskonale, że niczego nie ukrywał, a to bardzo ważne. Człowiek, który niczego nie ukrywa w sądzie przysięgłych, uwierzcie mi, to wielka rzadkość. Była w nim pewna rezerwa i zastanawialiśmy się, co w nim takiego jest. No dobrze! Powiem wam, co w nim takiego było: to… coś w rodzaju świętości. To marzenie, które kończy się we krwi, tak! To marzenie dziecka, które nie dorosło i umiera po tym, jak wreszcie pojęło, że jest dzieckiem.” – Federic Pottecher, Audycja we France-Culture, 10 lutego 1973 r.
Zabójca.
Złodziej.
Człowiek, który zdradził żonę i porzucił ją samą z dzieckiem.
Błogosławiony.
Wielki człowiek kościoła.
Sługa Boży.
Morderca, który może zostać świętym…
W 2011 zakończył się proces beatyfikacyjny Fescha, zapoczątkowany w 1993. Po swojej śmierci stał się nieformalnym patronem więźniów, którzy zaczęli się modlić we wzmożony sposób.
Opracowała: Natalia Montewska
Linki:
https://murderpedia.org/male.F/f/fesch-jacques.htm
https://polskatimes.pl/jacques-fesch-czy-prawdziwe-nawrocenie-jest-mozliwe/ar/12140410
https://aleteia.org/2016/03/05/transformed-by-gods-healing-love-reflecting-on-the-sunday-gospel/
https://www.theguardian.com/world/2000/apr/02/paulwebster.theobserver
Jacques Fesh – święty morderca. „Za 5 godzin zobaczę Jezusa”.
Na podstawie jego historii powstał wystawiany wielokrotnie spektakl, pt ”Jacques Fesch – święty czy bandyta?”, dostępny w całości w linkach (w różnych wersjach):