– Chciałem udowodnić, że człowieka można poznać po jego wartościach, a nie po twarzy. Mój ojciec nigdy nie miał wartości, w związku z tym nie miał twarzy. Chciałem poznać też czy dziadek pozna swojego syna, dlatego musiałem uwolnić ciało od głowy, bo głowa jest wszystkiemu winna – tak opisywał swoje motywy morderca.
Zawiedzione nadzieje
Władimir W. (26 lat) jako pierwszy przyjechał do Polski na studia medyczne na UJ. Następnie jego ojciec Witold (63 lata) kupił dom z czerwonej cegły na skraju niedużej wsi. Wkrótce zjechał dziadek Józef (82 lata). Całą trójka była emigrantami polskiego pochodzenia, którzy 5 lat przed tragedią sprowadzili się do Polski z Nalczyka na Kaukazie. Dziadek i ojciec Władimira mieszkali samotnie, a młody mężczyzna ich tylko odwiedzał. Żona i córka Witolda czekały, aż mężczyzna się urządzi i zdobędzie pracę. Z powodu braku statusu repatrianta nie udało mu się jej znaleźć. Przez kilka lat odwiedzał gabinety polityków, prosił o pomoc…
Pana Józefa nazywano we wsi „Profesorek”. Z wykształcenia był lekarzem stomatologii, na Kaukazie dodatkowo prowadził zajęcia w pomaturalnym studium dentystycznym. Jego syn Witold z zawodu był technikiem dentystycznym. Władimir miał iść w ślady swoich protoplastów…
– Na dobre sprowadził się dopiero przed trzema miesiącami – po tym, jak wyrzucili go ze studiów i z akademika. Żyli spokojnie, bez żadnych awantur. Zarówno pan Józef, jak i jego syn Witold byli z nami zżyci. Niezwykle sympatyczni, rozmowni ludzie, nie przeszli obok domu sąsiada, żeby nie zagadać. Tylko ten student był dziwny – nigdy nie ukłonił się, zawsze ze spuszczoną głową mijał ludzi. Nikt nigdy nie widział go z dziewczyną – mówili sąsiedzi.
Wszystko zmieniło 3 miesiące przed tragedią. Wtedy trzej panowie zostali skazani na mieszkanie pod jednym dachem. Witold czuł się zawiedziony i miał wielkie pretensje do syna. Atmosfera stała się nie do zniesienia. Żyli jak na beczce prochu czekając, który ją odpali i zburzy te mury…
Buffalo Bill – Krwawy Władek
– Paradował po wsi ze skalpem ojca na głowie – relacjonowali wstrząśnięci mieszkańcy.
Władimir niczym Buffalo Bill z filmu „Milczenie owiec” zabił ojca, zdjął skórę z jego twarzy i nosił jak maskę… Do tych makabrycznych wydarzeń doszło 30 maja 1999 roku w Brzyczynie koło Skawiny. Pod pozorem wykonania prac gospodarczych zwabił ojca do piwnicy. Około 23 Józef słyszał jak wnuk woła swojego ojca. Obaj mężczyźni wyszli z domu, a staruszek zasnął.
– Jak ojciec zszedł do piwnicy próbowałem przyłożyć mu paralizator do szyi. Nie wiem czy urządzenie zadziałało, ale ojciec zorientował się szybko o co chodzi. Ja miałem w drugiej ręce szpikulec. Jak wiedziałem, że z paralizatorem mi nie wychodzi szybko sprowadziłem go do parteru. Pomagałem sobie również nogami. Pamiętam, że ojciec wywrócił się. Ja wówczas zacząłem zadawać ciosy trzymanym w ręce szpikulcem. Nie liczyłem, ile zadałem ciosów, było ich nie wiele. Mierzyłem w kark i okolice serca. W serce jak pamiętam zadałem jedno uderzenie. Stało się to szybko i bezboleśnie… – mówił morderca.
Nabrać dziadka
Rano gdy Pan Józef się obudził z zaskoczeniem stwierdził, że jest w pokoju sam. Wyszedł na dwór i ujrzał siedzącego przed domem… Witolda??
– Głowę wyrzuciłem pod balkon w chwasty, bo właśnie ta głowa była chwastem. Skórę posypałem od wewnątrz solą, aby nie gniła. Swoją twarz i głowę wykleiłem plastrami. Następnie założyłem ściągniętą z głowy i twarzy skórę na swoją twarz. Czynności te zajęły mi prawie całą noc, bo jeszcze wcześniej skórę musiałem jeszcze pozszywać. Ponieważ tego nie planowałem, nie miałem odpowiednich narzędzi. Szyłem zwykłą igłą i nitką – mówił morderca.
Władimir wychodząc na podwórko również przypadkiem spotkał sąsiada. Starał zachowywać się jak zamordowany. Pan Józef miał już słaby wzrok i nie mógł wiedzieć, że oto stoi przed nim jego własny wnuk – ojcobójca mający na sobie ubrania i założony na głowę skalp własnego ojca.
– Głowę miał przykrytą słomianym kapeluszem. Zobaczyłem u niego jakieś czerwone plamy przy uszach. – Co to masz? – spytałem, a on odparł, że pobrudził się farbą. Głowę miał spuszczoną tak, że całej twarzy nie widziałem. Poszedłem zrobić obrządek w kurniku. Gdy wróciłem, nie zastałem ani syna, ani wnuka. Dopiero około południa znalazłem martwe ciało Witolda w piwnicy. Natychmiast pobiegłem do przyjaciela do Libertowa i zadzwoniliśmy na policję – mówił roztrzęsiony Pan Józef.
Denat w piwnicy
Kilkanaście minut później pod domem zjawiła się policja. Nie byli przygotowani na to, co zastaną na miejscu. Wstrząsnęło to nawet najbardziej obytymi ze śmiercią funkcjonariuszami jak i całym Krakowem, a nawet Polską…
– W piwnicy znaleźliśmy zwłoki 50-kilku letniego mężczyzny, które powieszone były w pozycji jak gdyby na odwróconym krzyżu. Nogami do góry i były przewiązane – przewieszone przy pomocy rzemienia do kraty okna. (…) Obok zwłok znalazłem tkanki miękkie, które później jak się okazało przy bliższych oględzinach, były pełnym skalpem z mózgu i twarzoczaszki. (…) Były przecięte poprzez szczyt głowy, nos do brody i w ten sposób odpreparowane i zdjęte, a następnie zostały zszyte na całej długości cienką nitką – mówił lekarz sądowy obecny przy oględzinach zwłok.
Dwa dni po morderstwie na przystanku autobusowym w Libertowie policjanci zatrzymali Władimira.
– No, to macie mnie – miał stwierdzić zatrzymany z radosnym uśmiechem na twarzy.
Proces
Mężczyzna od razu przyznał się do zabicia ojca. Sekcja zwłok wykazała, że Władimir zadał 15 ciosów zeszlifowanym metalowym wkrętakiem w szyję i klatkę piersiową. Następnie łopatą i nożem sekcyjnym oddzielił głowę ojca od reszty ciała i fachowo ją oskórował.
– Nie lubiłem go i on mnie nie lubił – wyznał Władimir motywując swoją zbrodnię.
Józef zaraz po dokonaniu makabrycznego odkrycia powrócił do Rosji. Co wydłużyło cały proces, który głownie opierał się na zeznaniach starszego pana. By je uzyskać trzeba było skorzystać z pomocy prawnej strony rosyjskiej.
Sąd uznał, że Władysław W. działał z premedytacją, z wielkim okrucieństwem, a zbrodniczego czynu dokonał z zemsty, czyli z niskich pobudek i motywów zasługujących na szczególne potępienie. Ojcobójca karę odbywać będzie w zakładzie karnym, w którym prowadzi się leczenie psychiatryczno-psychologiczne.
Sąd zastrzegł w wyroku, iż skazany może skorzystać z warunkowego przedterminowego zwolnienia dopiero po odbyciu 20 lat kary, co oznacza, że już niedługo może być wolny…
Wątek oskórowanej studentki
Pięć miesięcy przed tym, zanim Władimir zabił ojca – 6 stycznia 1999 roku na wysokości stopnia wodnego Dąbie na Wiśle w Krakowie wyłowiono z wody wplątany w śrubę łódki płat ludzkiej skóry i nogę.
8 dni później na kracie, która zatrzymuje nieczystości na stopniu wodnym, znaleziono kolejny fragment ciała: ludzką nogę obciętą na wysokości kolana. Miejsca nacięć pasowały idealnie do fragmentów znalezionej wcześniej skóry. W toku śledztwa ustalono, że szczątki należały do Katarzyny W. (23 lata), studentki UJ. Morderca uszył ze skóry dziewczyny kostium, który znaleziono w Wiśle.
– Był moment, że śledczy już cieszyli się, że złapali mordercę – gdy zatrzymali studenta UJ Władimira W., który oskalpował ojca i nosił tę skórę na głowie. Jednak ta hipoteza została wykluczona. W. co prawda pochodził z tego samego środowiska, co Kasia, ale w jego domu nie znaleziono żadnych śladów krwi, tkanki czy ubrań dziewczyny.
Dopiero 4 października 2017 aresztowano podejrzanego Roberta J. (54 lata) w sprawie brutalnego mordu młodej studentki. Sprawę Kasi niedługo opiszę na łamach „Anatomii Zła”…
Opracowała GoSia Nieć
https://dziennikpolski24.pl/z-dziwnym-usmiechem/ar/2126166
https://www.sadistic.pl/zabojstwo-i-oskalpowanie-interpretacja-mordercy-vt217804.htm
https://krakow.naszemiasto.pl/zbrodnicze-oskalpowanie/ar/c1-5440409
https://gazetakrakowska.pl/sprawa-skory-powraca-co-wiemy-o-okrutnym-zabojstwie-sprzed-lat-rekonstrukcja-zdarzen/ar/12547260 https://www.antyradio.pl/News/Hannibal-Lecter-spod-Krakowa-Zabil-ojca-zdjal-skore-z-jego-twarzy-i-nosil-niczym-maske-33033