7 Grzechów Głównych

1. Pycha – pierwszy z siedmiu grzechów głównych. Jest to postawa człowieka, która charakteryzuje się nadmierną wiarą we własną wartość i możliwości, a także wyniosłością. Człowiek pyszny ma nadmiernie wysoką samoocenę oraz mniemanie o sobie.


Randall Brent „Randy” Woodfield jest mordercą tak pochłoniętym pychą że gdy został w końcu złapany, jak powiedział detektyw z Portland Jim Lawrence „Kiedy był wywiad, on powiedział detektywom, że nigdy nie zgwałcił dziewczyny. Powiedział, że nie musiał Chciały tego…”
Kim jest? Co nim kierowało? Czemu musiało zginąć tylu ludzi. Znany jest on również jako „The I-5 killer” głównie ze względu na trasę na której dokonywał przestępstw.
Dzieciństwo
Urodzony (26 grudnia 1950r.)w Salem w stanie Oregon Woodfield pochodził z rodziny klasy średniej bez wyraźnych oznak dysfunkcji. Był popularny wśród swoich rówieśników i był gwiazdą futbolu w Newport High School na wybrzeżu Oregon i na Uniwersytecie Stanowym w Portland. Jednak od wieku młodzieńczego zaczął wykazywać aspołeczne zachowania seksualne, głównie skłonność do nieprzyzwoitej ekspozycji. Po swoim pierwszym aresztowaniu za to przestępstwo w szkole średniej, jego trenerzy futbolowi uciszyli go, aby nie został wyrzucony z drużyny. Trzy aresztowania na początku lat siedemdziesiątych za drobne przestępstwa, takie jak wandalizm i publiczna nieprzyzwoitość, nie przeszkodziły w przygotowaniu Woodfielda przez Green Bay Packers, ale został zwolniony z zespołu w 1974 roku po kilkunastu aresztowaniach za nieprzyzwoite zachowanie.
Morderstwa i gwałty
W 1975 roku Woodfield obrabował i dokonał napaści seksualnej na kilka kobiet. W końcu został jednak złapany przez tajną policjantkę i trafił do więzienia za rabunek drugiego stopnia. Odsiedział cztery lata z 10-letniego wyroku. W 1979 r. Woodfield rozpoczął dwuletnie szaleństwo napadów, napadając na stacje benzynowe, lodziarnie i domy wzdłuż autostrady międzystanowej nr 5. W marcu 1981 r. Policja prowadząca dochodzenie w sprawie śmierci w Beaverton w stanie Oregon spotkała Woodfielda, który był przypadkowym znajomym ofiary. Powołując się na historię napaści na tle seksualnym, policja przeszukała jego dom i znalazła dowody łączące go z morderstwem, a także z próbami zabójstwa dwóch młodych kobiet. Woodfield został aresztowany i oskarżony o morderstwo Beaverton i podwójne zabójstwo żony i córki w Redding w Kalifornii. W październiku 1981 roku Woodfield został osądzony w Salem za zabójstwo Shari Hull, a także pod zarzutem sodomii i próby morderstwa. Chris Van Dyke, syn aktora Dick Van Dyke, był wówczas prokuratorem okręgowym hrabstwa Marion w stanie Oregon i prowadził postępowanie w tej sprawie. Został skazany za morderstwo i skazany na dożywotnie więzienie oraz skazany na dodatkowe 90 lat za skazanie za inne przestępstwa. Sędzia odrzucił prośbę Woodfielda o zahipnotyzowanie świadka oskarżenia w celu ustalenia, czy media miały na niego wpływ. Odsiaduje wyrok w zakładzie penitencjarnymstanu Oregon w Salem. Chociaż oskarżono go o cztery morderstwa, szacuje się, że Woodfield dokonałponad 60 napaści seksualnych.
Życie więzienne
W październiku 1983 r. Woodfield został ranny w więzieniu podczas zamieszek przez innego więźnia. W kwietniu 1987 roku Woodfield złożył pozew o zniesławienie w wysokości 12 milionów dolarów przeciwko autorce Ann Rule, która napisała „I-5 Killer”, najlepiej sprzedające się opowiadanie non-fiction z życia Woodfielda i szaleństwa w 1984 roku. Sąd federalny w stanie Oregon oddalił pozew z powodu przedawnienia w styczniu 1988 roku. Do 1990 r. Był podejrzany o co najmniej 44 zabójstwa. W 2001 i 2006 roku testy DNA połączyły Woodfielda z dwoma dodatkowymi morderstwami w Oregonie w latach 1980 i 1981.

2. Chciwość– drugi z siedmiu grzechów głównych. W psychologii chciwość jest silną, samolubną potrzebą ciągłego zdobywania lub posiadania czegoś więcej niż jest to rzeczywiście uzasadnione lub konieczne. To uczucie może dotyczyć wyczerpującego pożądania, głodu lub pragnienia pieniędzy, jedzenia oraz sławy. Uczucie chciwości zazwyczaj charakteryzuje kogoś, kto im więcej osiąga, tym więcej chce i nigdy nie jest tym usatysfakcjonowany. W pogoni za swoimi materialnymi potrzebami nie zna granic i często je przekracza. Chciwi ludzie są nawet w stanie złamać wartości moralne, aby osiągnąć swoje cele. Do jednej z takich osób zdecydowanie należy Eva Coo.
Dzieciństwo
Urodziła się jako Eva Currie w Haliburton, Ontario w 1894 roku. Gdy była jeszcze nastolatką, przeprowadziła się do Toronto, gdzie poznała pracownika kolei o imieniu William Coo. Uciekli razem na zachodnią granicę Kanady i pobrali się. Małżeństwo trwało tylko kilka lat, a Eva Coo wyemigrowała do stanu NewYork w1921 roku.
Życie w Stanach Zjednoczonych
Eva otworzyła własny bar w Oneonta, małym mieście w połowie drogi między Albany i Binghamton w hrabstwie Otsego w stanie Nowy Jork. W tamtych czasach Oneonta było tętniącym życiem miastem kolejowym. Dodam że był to czas wielkiej prohibicji dzięki czemu nie cierpiała na brak klientów. Klientami Evy byli kierowcy ciężarówek, pracownicy kolei, studenci i pracownicy budowlani. Miejsce Evy, jak się nazywało, było popularnym miejscem postoju znanym w całym regionie. Eva zatrudniała personel składający się z kilku lokalnych ludzi, którzy pracowali jako barmani i utrzymywała bar, zwany Little Eva’s Place, zaopatrzony w alkohol i zapasy. Jeden z pracowników, Harry „Gimpy” Wright, 52 lata, był rolnikiem, którego matka zmarła w 1931 roku. Nie był w stanie się o siebie zatroszczyć i tego lata zamieszkał z Evą w zamian za 2000 dolarów zespadku pomatce. Jak się później okaże był to poważny błąd z jego strony. Eva Coosystematycznie nakłaniała swoich pracowników do wykupywania polis na życie, wspierając ich hojnie przy płaceniu składek. Podobnie było w przypadku Harrego.
Morderstwo z chciwości
Harry stał się pierwszą ofiarą. Doszło do tego w 1934 roku kiedy to Eva Coo wraz ze swą przyjaciółką, która zdaje się miała podobne poglądy na otaczający świat, Marthą Cliftzgłosiły zaginięcie Harrego a gdy policja znalazła zmasakrowane ciało nieszczęśnika przy drodze nr 7 (przypadek?). I wszystko poszłoby gładko – koroner uznał śmierć Gimpy’ego za wypadek – gdyby Eva nie dała się ponieść niecierpliwości. Nim nieszczęśnik na dobre ostygł w grobie, już domagała się wypłacenia pieniędzy z polisy. Tak szybkie zgłoszenie się do towarzystwa ubezpieczeniowego wydało się dla pracownika firmy na tyle podejrzliwe że zgłosił to zdarzenie na policje. Po ekshumacji koroner już nie był tak pewny co do okoliczności śmierci nieszczęśnika, dodatkowo w noc gdy zginął podobno Eva i Martha były widziane w okolicy.
Przesłuchanie i aresztowanie
Po aresztowaniu obu pań, policja przeszukała miejsce ich zamieszkania i znalazła dziesiątki polis ubezpieczeniowych których jedyną beneficjętką była Eva Coo. Po skonfrontowaniu z dowodami obie kobiety wkrótce się przyznały. Coo powiedziała, że zabrali Wrighta do starego domu w pobliżu Crumhorn Mountain pod Oneonta i rozbili mu głowę młotkiem. Przejechali jego ciało samochodem przyjaciela, a następnie wrzucili Wrighta do rowu na autostradzie, gdzie go znaleziono. Jednak każda kobieta wymieniła drugą jako tę, która faktycznie zabiła i nie ustąpi. Chcąc dowiedzieć się tego która z pań zabiła nieszczęśnika. Szeryf zabrał obie panie na miejsce znalezienia zwłok, by tam ustalić krok po kroku przebieg zdarzeń. Tam właśnie rozpoczęło się jedno z najbardziej groteskowych przesłuchań w historii wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych. Szeryf po ekshumacji ciałaHarry’ego Wrighta przeniósłje do miejsca, gdzie wyjął je z trumny. Przez kilka następnych godzin, podczas gdy kobiety kłóciły się o to, kto, co komu zrobił, zastępcy szeryfa chodzili wokół zwłok Wrighta, umieszczając je w różnych miejscach przed przerażonymi podejrzanymi, którzy prawie mdlałyz odoru i letniego upału.
Proces i kara
W sierpniu 1934 roku rozpoczął się proces w Cooperstown w stanie Nowy Jork. Przyciągnął zwykłych przedsiębiorców, którzy sprzedawali pamiątki przed sądem okręgowym. Ciało Wrighta zostało ponownie ekshumowane podczas postępowania, aby policja mogła sprawdzić jego rany. Proces trwał prawie trzy tygodnie i szybko przerodził się w cyrk. Ale w końcu jury wydało wyrok. Eva Coo została uznana za winną zabójstwa 1. stopnia, a sąd pierwszej instancji skazał Coo na śmierć. Martha Clift została uznana za winną zabójstwa 2. stopnia i skazana na 20 lat więzienia. „Goodbye, darlings” – tak brzmiały ostatnie słowa Evy, nim stała się trzecią, po Annie Antonio i Ruth Snyder, kobietą straconą w XX wieku na krześle elektrycznym w Sing Sing. Do końca nie potrafiła pojąć, dlaczego nikt z dawnych przyjaciół nie odwiedza jej w więzieniu…

3. Nieczystość- Grzechy nieczyste są wyborem własnej pożądliwości, której istotą jest zawłaszczenie tego, co się nie należy. To swoista kradzież w sferze przynależnej miłości. Pozostaje wówczas czysty seks sprowadzony do wymiaru nieuporządkowanych zachowań instynktownych, które całkowicie wypaczają sens miłości. Osobą która najmocniej mi się kojarzy z tym właśnie grzechem jest Joseph James DeAngelo który jak się okazało jest jednym z najbardziej poszukiwanych morderców i gwałcicieli ze Wschodniego Wybrzeża Stanów Zjednoczonych.
Gwałty, Morderstwa, Włamania
Ten działający w latach 1976– 1986 na terenie Kalifornii popełnił 12 morderstw, 50 gwałtów oraz ponad 100 włamań. Jak to możliwe że przez tak długi czas nie udało się go złapać?
Golden State Killer gwałcił i zabijał w szczególnie fantazyjny sposób. Boimy się z reguły ataków na ulicach, rozboju, kieszonkowca, a onrobił to, czego przestępcy na ogół nie robią – wchodził do domów obcych ludzi, szukając swoich ofiar, zaskakując je we śnie, w bezpiecznym łóżku. Gwałcił kobiety na oczach ich partnerów, oczywiście związanych i całkowicie bezradnych. Terroryzował ich godzinami, odgrywając teatr prawdziwej grozy. Jeśli zabijał, to tak, by czuć każdy moment mordu, tłukąc na śmierć – jak w przypadku Charlene i Lymana Smithów – polanem z kominka, najpierw jedną ofiarę, potem drugą. Gdy po zabiciu Smithów wzburzeni sąsiedzi ofiar zebrali się, by zastanowić się nad sposobem uchronienia się przed kolejnymi atakami, jeden z mężczyzn z pogardą wyraził się o mężach, którzy nie byli w stanie obronić swoich żon. Kolejną ofiarą była jego żona. A on z przerażeniem patrzył, jak była gwałcona. Joe musiał tam być, wtedy, na tym zebraniu, musiał słyszeć buńczuczne słowa, musiał uśmiechać się pod nosem. Wnoc jednego z ataków rozdzwonił się telefon na posterunku policji w Sacramento. Mężczyzna w słuchawce oznajmił, że jest poszukiwanym gwałcicielem i że dzisiejszej nocy zaatakuje. Dodał też: – Nigdy mnie nie załapiecie. I niemal miał rację. Choćśledczy stawali na głowie, bygo rozpracować. Sprowadzono wojskowego, który miał przyjrzeć się metodom stosowanym przez przestępcę. Korzystano z usług wróżki. O pomoc poproszono też psychiatrów, którzy analizowali zachowanie mężczyzny. Wszystko na nic. Podejrzewano nawet, że może być jednym z policjantów. Między innymi dlatego, że do jednej z kobiet wykrzyknął charakterystyczną komendę: – Stać. Ani kroku. Z kolei niektórzy przed atakami słyszeli w pobliżu swoich domów szum policyjnej krótkofalówki. Zewzględu na zdyscyplinowanie i sprawność fizyczną domniemywano, że może mieć coś wspólnego z wojskiem.
DNA i Joe DeAngelo
W 2016 roku FBI zorganizowało konferencję prasową. Poinformowano na niej, że śledztwo w sprawie seryjnego gwałciciela i zabójcy – nazywanego „East Area Rapist”, „Original Night Stalker” i „Golden State Killer” – zostaje wznowione. Przypomniano jego rysopis i zbrodnie, o które był podejrzewany: 120 włamań, 45 gwałtów i 12 zabójstw. Zaapelowano, by zgłaszać każdą – nawet najmniej znaczącą – informację i podejrzenie. Wyznaczono nagrodę, 50 tysięcy dolarów, za pomoc w odnalezieniu mężczyzny. Przy drogach ustawiono billboardy z wizerunkiem poszukiwanego. Śledczy nie ukrywali, że liczą na pomoc społeczeństwa. – Czasem jeden telefon, jedno zgłoszenie robi różnicę. Jeśli odbierzemy taki sygnał, będziemy w stanie porównać DNA i powiedzieć: „tak, to on”. Będzie to oznaczało, że w końcu go mamy. Dlatego zwracamy się o pomoc – wyjaśniał agent specjalny FBI Marcus Knutson. Śledztwo trwało. Aż do kwietnia 2018 roku, gdy w sprawie zatrzymano Josepha Jamesa DeAngelo, weterana wojny w Wietnamie i byłego policjanta. 42 lata po pierwszym przypisywanym mu ataku.
Jak więc udało się zdobyć dowody? Wykorzystali ślady DNA, znalezione na miejscu zbrodni, i ogólnie dostępną internetową bazę genealogiczną, w której użytkownicy, poszukując krewnych, umieszczają swój kod DNA zapisany w postaci cyfrowej. Porównując kody genetyczne, śledczy dotarli do dalekich kuzynów DeAngelo, a poprzez nich do samego podejrzanego. Następnie pobrali DNA DeAngelo z drzwi jego samochodu i zużytej chusteczki znalezionej w jego śmietniku. Próbki te pasowały do kodu pozostawionego na dowodach zbrodni sprzed lat. Tak więc dowody świadczące o jego winie są niezbite, wie o tym również oskarżony który w zamian za dożywotnie więzienie chce iść na układ z prokuraturą przyznając się do przestępstw i uniknąć kary śmierci.

4. Łakomstwo- W katolicyzmie obżarstwo potępiane jest jako nieuporządkowane i nieznające umiaru. Życie chrześcijańskie powinno zaś odznaczać się opanowaniem i samokontrolą. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu jest też wystąpieniem przeciwko sprawiedliwości społecznej, bo zawsze są ubodzy, którzy cierpią głód. W Wykładzie Nauki Chrześcijańskiej Roberta Bellarmina mowa jest o jedzeniu bez potrzeby lub nad potrzebę, wyszukiwaniu pokarmów za drogich, pożądaniu pokarmów zakazanych, np. mięsa w dni postne nakazane prawem kościelnym (w Polsce wszystkie piątki). Robert Bellarmin jako skutki tego grzechu wylicza zaćmienie umysłu, próżną wesołość i gadaninę, nieczystość, osłabienie duszy, bóle głowy i żołądka i inne ciężkie choroby. Z tym grzechem najbardziej kojarzy mi się postać Armina Maiwesa który mimo iż w zamrażarce miał jeszcze nieskonsumowane zwłoki poprzedniej ofiary.
Dzieciństwo
Kim jest osoba Armina Meiwesa? Jak doszło do tego że zabił i zjadł drugiego człowieka? Urodzony w niemieckiej miejscowości Kassla technik komputerowy Meiwes miał bardzo samotne dzieciństwo. Jego ojciec był człowiekiem oschłym i niezbyt interesował się synem. Kiedy ten miał osiem lat, małżeństwo rozpadło się. Ojciec porzucił rodzinę i nigdy więcej się z nią nie kontaktował. Później na procesie o morderstwo zeznał w sądzie, że Meiwes był grzecznym dzieckiem, ale miał obsesję na punkcie bajki o Jasiu i Małgosi, w szczególności jej fragmentu o tuczeniu Jasia, by go ugotować i zjeść. Kiedy ojciec Meiwesa odszedł, rolę dominującego rodzica przejęła matka. Często karciła syna publicznie i wszędzie mu towarzyszyła. Meiwes rekompensował sobie brak ojca, wymyślając sobie brata imieniem Franky, poprzez którego artykułował swoje pierwsze kanibalistyczne myśli, ponieważ wyimaginowany brat zawsze go „słuchał” – w odróżnieniu od matki. W wieku 12 lat Meiwes, samotny i nierozumiany jedynak, zaczął fantazjować o zjedzeniu swoich przyjaciół, by w ten sposób stali się jego częścią i zawsze z nim byli. W 1999 roku matka Meiwesa zmarła, pozostawiając mu duży rodzinny dom w Roteburgu. Po raz pierwszy w życiu był zupełnie sam; nikt już nie stawiał mu żadnych wymagań, nikt go nie kontrolował. Podobno zbudował wówczas matce kapliczkę w domu, z plastikowym manekinem, którego co wieczór układał na poduszce. Po śmierci matki zainteresował się też internetową pornografią, w szczególności przedstawiającą sceny tortur i zadawania bólu.
Głód
Armin Meiweis coraz częściej fantazjował o tym by zjeść drugiego człowieka, w tym celu dał ogłoszenie na jednym z portali o tematyce kanibalizmu, The Cannibal Cafe. Poszukuje „dobrze zbudowanego mężczyzny, który chciałby być przeze mnie zjedzony” tak brzmiało jego ogłoszenie pod którym podpisał się jako „Franky”. Jeśli ktoś by się mnie zapytał ile osób odpowiedziało na to ogłoszenie to kazałbym mu się leczyć…. Choć może wydawać się to zaskakujące, odpowiedziało ponad 200 osób. Z częścią z nich Armin się nawet spotkał. Niestety (dla niego), nie byli do końca pewni swojej decyzji i w kluczowym momencie się wycofywali. Kilka spotkań miało miejsce w wynajętym pokoju w hotelu. Jedna z osób chciała, aby Armin opisywał kawałki mięsa, które widzi na jej ciele – takie jak schab, karkówka, stek – a potem używał tych zwrotów w korespondencji mailowej. Bardzo ją to rajcowało, ale to wszystko – żadnego zabijania. Był człowiek, który fantazjował, by zostać „usmażony jak kurczak”. Była osoba, która chciała zostać ogłuszona młotkiem, a potem zaszlachtowana. Ale nikt nie decydował się do końca zrealizować tych fantazji, mimo, że Armin przygotował już w swoim domu pokój-rzeźnię. Była w niej klatka na ofiarę, hak do powieszania ciał, odpływ na krew oraz ściany wygłuszone materacami. I wtedy zgłosił się Bernd Jurgen Brandes. Był bardzo poważny, co do swoich zamiarów zakończenia życia. Okazał się nieco starszy niż chciał Meiwes, ale po wysłaniu zdjęcia został zaakceptowany w roli posiłku. „Wyglądał dobrze. Miał wysportowaną figurę, jak sobie wyobrażałem. To był bardzo fajny, cudowny facet” – wyznał potem spełniony kanibal. Brandes wziął dzień wolny z pracy, sporządził też testament, w którym przepisał wszystko swojemu męskiemu kochankowi. Skasował dane z komputera, by uniemożliwić wyśledzenie go. Był bardzo uważny – także bilet kupił za gotówkę, by nie pozostawić żadnych śladów poprzez płacenie kartą. Z Meiwesem spotkali się na dworcu kolejowym. Kiedy wsiedli do samochodu, Brandes zaczął obmacywać swojego przyszłego oprawcę. Pod dom zajechali już nadzy. Tacy też weszli do środka, gdzie rozmawiali chwilę, pijąc kawę. Dalsze szczegóły znamy już z filmu, który nakręcił Meiwes. Atmosfera spotkania była… nadspodziewanie luźna. Na nagraniu widać dwóch facetów żartujących z kształtów cieni na ścianach. Dla ścisłości dodajmy, że użycia kamery chciał sam Brandes. Miał nadzieję zobaczyć, jak będzie wyglądało z boku spełnienie jego największego marzenia – odgryzienie penisa. Nie dowiedział się tego jednak od razu. Mężczyźni zaczęli uprawiać seks. Działo się to z inicjatywy Brandesa, ale nie dało mu przyjemności. Uznał, że jego partner jest zbyt słaby, by odgryźć mu penisa. Faktycznie – w kluczowym momencie Meiwes się zawahał. W efekcie Brandes zrezygnował i pojechał z powrotem na dworzec. Ale tam zatrzymał go Armin i przekonał, że tym razem da radę. Wrócili do domu. Mimo zdecydowania Meiwesa penisa Brandesa nie udało się jednak odgryźć. Nawet nóż nie dawał rady. Dopiero użycie kuchennego noża do mięsa zakończyło się pełnym sukcesem. Brandes wył, a krew tryskała z otwartej rany. Po upływie pół minuty jednak przestał i… z rozczarowaniem przyznał, że już nie boli. Ten „dyskomfort” był wynikiem wziętej uprzednio dużej dawki leków przeciwbólowych, popitych syropem na kaszel. Najwidoczniej panowie przesadzili w ilości użytych wspomagaczy. Trudno się jednak dziwić, dla obojgu był to „pierwszy raz”, a dla Brandesa siłą rzeczy także ostatni. Po nieudanej kolacji Brandesowi zrobiło się zimno. Gospodarz przygotował mu więc gorącą kąpiel. Choć trudno w to uwierzyć, to wykrwawiający się na śmierć mężczyzna był szczęśliwy. Według Meiwesa doznawał wręcz euforii taplając się w wannie pełnej swojej krwi zmieszanej z wodą. Kiedy gość brał kąpiel, gospodarz poszedł… czytać Star Treka. Ku zaskoczeniu Armina po upływie kilku godzin Brandes wciąż żył. Nie był jednak w najlepszym stanie. Po przetransportowaniu do łóżka zemdlał. Za jakiś czas przebudził się na moment, ale znów stracił przytomność. Meiwes postanowił mu ulżyć. Pocałował swoją ofiarę w usta, po czym wziął nóż. Odłożył narzędzie zbrodni, by znowu go pocałować. Pomodlił się. Prosił Boga o przebaczenie. Po kolejnej chwili chwycił nóż i poderżnął gardło wciąż żyjącemu kochankowi. Nie czuł przyjemności z tego co zrobił był jednak na tyle zdeterminowany by skosztować ludzkiego mięsa że na pewno liczył się z tym że będzie musiał pozbawić życia osoby którą będzie spożywać. Armin wpadł przez zachłanność. Choć mięso Brandesa wciąż leżało jeszcze w lodówce, Meiwes postanowił poszukać kolejnej ofiary. Zamiast niej zjawiła się u niego policja. Na komputerze Armina funkcjonariusze trafili na mieszaninę zdjęć i filmów, którymi były sceny śmierci, tortur, kanibalizmu oraz zdjęcia z wakacji. Trafili też na kasetę, na której sfilmowany był wieczór spędzony z Brandesem.
Kara
Sprawa tabudziła wiele emocji. Po pierwsze – kanibalizm nie jest w Niemczech karalny. Po drugie Brandes sam chciał umrzeć, więc sąd pierwszej instancji skazał Meiwesa tylko na osiem i pół roku więzienia za aktywną pomoc w samobójstwie. Jednak prokuratura złożyła odwołanie. Po ponownym rozpatrzeniu procesu zakwestionowano zgodę Brandesa na śmierć, poważając jej ważność w sensie prawnym. Powołano się na problemy psychiczne zmarłego i fakt przyjęcia przez niego leków przeciwbólowych. W połączeniu z alkoholem miały one uniemożliwić Brandesowi racjonalne podjęcie decyzji w temacie swojej śmierci. Nie bez znaczenia była też opinia biegłego, który stwierdził, że Armin po wyjściu z więzienia wciąż mógłby przejawiać fantazje dotyczące zjadania mięsa młodych ludzi. Ostateczny wyrok brzmiał więc – dożywocie. Czy słusznie oceńcie więc sami…. Na zakończenie chcę dodać że na kanale Corpus Delicti możecie posłuchać bardzo solidnie i rzetelnie przygotowanego materiału od Ani.

5. Zazdrość- uczucie pojawiające się w sytuacji frustracji, gdy znany jest obiekt zaspokajający potrzebę i osoba posiadająca ten obiekt. Uważana zazwyczaj za uczucie negatywne, choć w łagodnej formie może być np. bodźcem do pozytywnej konkurencji i realizacji własnych aspiracji. Chorobliwa zazdrość wiąże się z brakiem zaufania, chęcią kontroli i nadzorowania drugiej osoby oraz agresją. Choć jest tak wiele zbrodni popełnionych z zazdrości to którego dopuściła się Els Clottemans najbardziej utkwiło mi w pamięci….
Ostatni Skok
26-letnia Els Clottemans została skazana po czterotygodniowym procesie w północno-wschodniej flamandzkiej miejscowości Tongeren. Jury usłyszało, jak przecięła kluczowe części spadochronów Els Van Doren, 38 lat, ponieważ była zazdrosna o jej związek z Marcelem Somersem. Do tego tragicznego w skutkach skoku doszło w listopadzie 2006 roku. Prokuratura domagała się skazania Clottemans na dożywocie. Jednak sędzia Michel Jordans powiedział, że jury wskazało, że istnieją dwie okoliczności łagodzące – niestabilność psychiczna Clottemans i jej młody wiek. Adwokat obrony Katrien Van der Straeten powiedział: „Nie zamykaj drzwi całkowicie, ale daj jej promyk nadziei”. Dowody w tej sprawie były poszlakowe i opierały się na fakcie, że Clottemans miał okazję i umiejętność sabotażu spadochronu pani Van Doren i motywu, ponieważ chciała usunąć rywala o uczucia Marcela Somersa – mężczyzny, z którym obie kobiety miały związek. Przedstawiając szczegóły trójkąta miłosnego podczas procesu, prokurator Patrick Boyen powiedział, że Somers zabawiał się z panią Van Doren, zamężną matką dwojga dzieci, przez większość sobót, często widującą Els Clottemans w piątki. Według niego Els postanowiła się pozbyć rywalki w momencie gdy u niej nocowała, oba spadochrony znajdowały się wtedy w mieszkaniu a uszkodzenie ich dla osoby która jest skoczkiem jest dziecinnie łatwe…

6. Gniew- Gniew to jedna z emocji, a te, jak wiadomo, mogą być różne. Nierzadko przyjmujemy tendencję do wyróżniania dobrych i złych emocji – do pierwszej z wymienionych grup można by zaliczyć chociażby radość i zadowolenie, do drugiej natomiast można by przypisać m.in. agresję, wściekłość, złość i gniew. Z tym grzechem kojarzy mi się wiele osób które dopełniły zbrodnie lecz postać którą chce przedstawić jest szczególna głównie z tego powodu jaki dostał wyrok od sądu…
Javed Iqbal
Javed Iqbal Mogul pochodził z zamożnej rodziny, w której niczego mu nie brakowało. Kochająca rodzina, pieniądze, a następnie żona oraz dziecko. O jego sielankowym życiu nie warto się jednak rozpisywać, szczególnie że na własne życzenie z niego zrezygnował. Mężczyzna nie potrafił zapanować nad swoim problemem. Mianowicie, posiadał nieodpartą potrzebę odbywania stosunków seksualnych z młodymi chłopcami. Jedną z jego ofiar był młody Isabab którego zwabił do Ravi Road (miejsce zamieszkania zabójcy) Javed Iqbal przestał udawać przyjaznego pana w potrzebie. Siłą wciągnął chłopca do mieszkania i zagroził mu śmiercią w wypadku, gdy ten zacznie krzyczeć lub próbować uciekać. Isabab spędził w domu pedofila kilka dni. Był świadkiem, jak każdego dnia Javed Iqbal sprowadza do domu kolejnych chłopców. Niektórzy oddawali mu się dobrowolnie, by zarobić trochę pieniędzy, inni zaś byli siłą zmuszani do odbywania z nim do aktów płciowych. W przyszłości, kiedy Javed Iqbal stanie przed sądem będzie upierał się, że zaczął zabijać, ponieważ stał się ofiarą dwóch chłopców, którzy brutalnie go pobili. Jego zdaniem byli zwykłymi oportunistami wykorzystującymi jego położenie. Oskarżał też policję, że zamiast przyjąć jego zawiadomienie oskarżyli go o pedofilię.
Od tego czasu mężczyzna zaczął mieć problemy z prawem. O całej sytuacji dowiedziała się jego rodzina. Jego matka tak bardzo załamała się tą sytuacją, że podupadła na zdrowiu i niedługo potem umarła. Sam Javed Iqbal wyszedł z więzienia za kaucją. Jak później określił psycholog Akhtar Ali, zdarzenie to doprowadziło do pewnej drastycznej zmiany. Dewiant stał się seryjnym mordercą. Przez wzgląd na swój sympatyczny, a wręcz przyjazny wygląd nie miał problemu, by szybko zdobyć zaufanie młodych chłopców. Dzieci zaś lgnęły do niego jeszcze bardziej, ponieważ potrafił okazać im zainteresowanie. W latach 90-tych w Pakistanie było to zachowanie niecodzienne. Na ulicach mieszkało wiele bezdomnych osób, w tym ogromna liczba niepełnoletnich. W takiej nieprzyjemnej scenerii pojawia się ktoś, który proponuje pracę i dach nad głową. Czy niewinne dziecko mogło widzieć w tym podstęp? Oczywiście że nie o czym doskonale wiedział…
„Przeczytałem gdzieś, że można całkowicie rozpuścić ludzkie ciało w beczce, w której połączy się dwa kwasy. Postanowiłem przeprowadzić eksperyment (…) Udało się. (…) ciało uległo całkowitemu rozpuszczeniu w ciągu 12 godzin. Zmieniło się w ciecz. Odtąd ciała płynęły jak woda. Pierwsze morderstwo mi się udało, więc zdecydowałem, że moja misja powinna się zacząć.” Javed Iqbal
Tak rozpoczęła się krwawa krucjata Javeda Iqbala. Zwabiał on do swojego mieszkania chłopców w ilościach hurtowych. Gwałcił ich i mordował. Dokonywał tego poprzez użycie trucizny, innym razem dusił łańcuchem. Każde morderstwo kończyło się jednak w ten sam, bestialski sposób. Ciała były wrzucane do beczki z kwasem, który rozpuszczał je w ciągu 12 godzin. Innymi słowy, człowiek stawał się cieczą, którą zwyrodnialec spłukiwał w toalecie. Ten proceder trwał prawie pół roku. Nikt nie zauważał lub nie chciał zauważyć zniknięcia ok. 100 bezdomnych dzieci.
Dziennik
Większość seryjnych morderców uprzedmiotawia swoje ofiary. Łatwiej zabić człowieka, kiedy jest zaledwie karykaturą, przedmiotem lub archetypem. W przypadku Javeda Iqbala ten profil nie jest podobny nawet w najmniejszym stopniu. Przed uśmierceniem ofiary lubił ją poznać nie tylko fizycznie. Zabójca zagłębiał się w życie prywatne ofiary, słuchał jej, okazywał zainteresowanie. Każdy szczegół notował w specjalnym notesie. Być może chodziło o coś więcej niż morderstwo? Sam Javed Iqbal wyznał, że wszystkie te informacje były sporządzonym przez niego aktem oskarżenia. W swoim dziele obwiniał całe społeczeństwo pakistańskie, które godziło się, by dzieci znikały. Podkreślał, że każdy z zabitych chłopców nikogo nie obchodził. Ze 100 porwanych i zamordowanych dzieci zgłoszono zaledwie 25 zaginięć.
Poszukiwania mordercy
Gdy historia o makabrycznej zbrodni ujrzała światło dzienne, prasa zaczęła krytycznie oceniać działania policji. Społeczeństwo dowiedziało się, że kilka miesięcy temu Javed Iqbal był w rękach organów sprawiedliwości, które pozwoliły mu opuścić areszt po wpłaceniu kaucji mimo podejrzenia o popełnienie przestępstwa związanego z pedofilią. Gdyby nie list który napisał do gazet i policji zbrodnie te prawdopodobnie nigdy nie zostały by wykryte. „Wykorzystałem seksualnie sto dzieci, a następnie je zabiłem. Wszystkie szczegóły morderstw są zawarte w pamiętniku i 32-stronicowym notatniku, które umieściłem w pokoju, a także wysłałem do władz. To jest moje zeznanie – spowiedź.” Tak brzmiała pierwsza część listu który został napisany przez Javeda. Z listu, który otrzymała policja wynikało, że zabójca ma zamiar popełnić samobójstwo topiąc się w rzece Ravi. Ciała nie udało się odnaleźć, mimo tego, że służby zorganizowały największą akcję poszukiwawczą w całej historii Pakistanu. Niestety nie przyniosła ona oczekiwanego rezultatu. Z tegoż samego listu dało się wyczytać że Javed Iqbal nie działał sam. Jego pomocnikami było czterech nastoletnich chłopców. Zdołano zidentyfikować jedynie ich imiona – Nadeem, Shabir, Sajid i Ishaq Billa. Wszyscy troszczyli się o to, by ich chlebodawca nie miał problemów z uprowadzeniem ofiary i pozbyciem się jej ciała. Podczas wielkiej akcji poszukiwawczej zdołano aresztować wszystkich. Współpracownicy zabójcy wpadli po tym, jak chcieli zrealizować czek na 18 tys. rupii. Ishaq Billa zmarł w areszcie. Nie wiadomo, czy było to samobójstwo (jak oficjalnie przekazano do informacji publicznej), czy też skutek tortur lub zwykłej nieostrożności.
Proces
30 grudnia 1999 roku Javed Iqbal samodzielnie udał się na komisariat policji i oddał się w ręce funkcjonariuszy. W lutym 2000 roku zarówno on, jak i trzej jego współpracownicy zostali formalnie oskarżeni. Zaplanowano proces, sąd zgodził się, by całość została upubliczniona. Z początku zabójca i jego pomocnicy czuli się jak gwiazdy filmowe i bardzo często uśmiechali się do zdjęć, które robili dziennikarze.
W momencie, kiedy okazało się, że wszyscy mogą zostać skazani na karę śmierci, zaczęli okazywać strach i skruchę. Przerażony wizją śmierci morderca zaczął zaklinać się, że cała sprawa ze śmiercią dzieci, fotografiami, notatkami i beczkami z kwasem to jedynie zwykłe przedstawienie. Podkreślał, że całość była wyreżyserowana w celu zwrócenia uwagi, że bezdomne dzieci z biednych rodzin stają się ofiarami złych ludzi. Zapewniał również, że wszyscy zaginieni chłopcy żyją i prosił policję, by rozpoczęła poszukiwania. Jego zdaniem dzieci żyją z innymi mężczyznami i są zmuszane do homoseksualnych aktów płciowych. Proces okazał się wyzwaniem. Łącznie przesłuchano 102 świadków, w tym również członków rodzin zamordowanych dzieci. Bardzo ważnym dowodem było wykazanie, że szczątki znalezione w jednej z beczek należały do Ijaza. Po wysłuchaniu zeznań jego brata stwierdzono, że nie może być mowy o pomyłce. Javed Iqbal i jego współpracownicy zostali skazani.
Wyrok
Dwoje niepełnoletnich pomocników otrzymało karę dożywotniego pozbawienia wolności. Najstarszy z nich w momencie skazania miał ukończony 20. rok życia. Jako jedyny pełnoletni razem ze swoim mocodawcą został skazany na karę śmierci przez powieszenie. Rodziny dzieci, które musiały oddać życie dla spełnienia chorych fantazji mordercy domagały się najwyższej kary. Nie chcieli oni jednak jedynie śmierci człowieka, który odebrał im dzieci. Oczekiwali, że będzie ona poprzedzona wielkim cierpieniem. Emocje wzięły górę i mieli żądać, by Javed Iqbal został nasmarowany jogurtem i rzucony psom żywcem na pożarcie. Prokurator zaś wnosił o zastosowanie prawa talionu – prawdopodobnie chodziło o rodzaj zabicia w ten sam sposób, czyli duszenie kablem i wrzucenie ciała do roztworu, którym Javed traktował ciała zamordowanych chłopców. Sąd ugiął się presji społecznej i zdecydował, że kara śmierci zostanie wykonana na oczach rodzin ofiar. Zwłoki Javeda Iqbala miały następnie zostać pocięte na 100 części i wrzucone do beczki z kwasem. Wyrok nie został wykonany. 8 października 2001 roku Javed Iqbal wraz ze swoim pomocnikiem popełnił samobójstwo w więziennej celi Lahore Central Jail tuż przed egzekucją. Dwaj mężczyźni udusili się przy pomocy pętel zrobionych z prześcieradeł. Zdaniem policji samobójstwo było mało prawdopodobne. Na ciele Javeda Iqbala odkryto kilka ran zadanych tępym narzędziem. Medycy sądowi wykazali, że obaj skazani przed śmiercią krwawili z ust i nosa, co mogło świadczyć o pobiciu.

7. Lenistwo- stan ducha, powodujący zaniechanie jakiegoś wymaganego działania lub działań i powodujący przedłużenie czasu wypoczynku pasywnego ponad uznane w danej chwili i dziedzinie normy. Czy z lenistwa można zabić człowieka? Wydawać by się mogło że nie…
Wyjątkiem jaki udało mi się znaleźć na potrzeby serii jest pewien ojciec z Luizjany, ale zacznijmy od początku.
Jeremiah Lee Wright
Jori Lirette, który urodził się jako wcześniak, cierpiał na porażenie mózgowe, miał problemy z sercem i nie mógł samodzielnie przyjmować pokarmów. Jori ważył 22 kilogramy i w wieku 7-lat potrafił wypowiedzieć zaledwie kilka słów. Chłopiec mieszkał wraz z matką, 27-letnią Jesslyn Lirette i ojcem, 30-letnim Jeremiah Lee Wrightem. Między rodzicami dziecka często dochodziło do sprzeczek. 27-latka przyznała, że po 10 latach związku chciała go zakończyć. Do tragedii doszło w niedzielę, kiedy Jesslyn Lirette zabrała samochód do mechanika, a Lee Wright miał opiekować się dzieckiem. Według śledczych ojciec najpierw ogłuszył syna tępym narzędziem, następnie przeniósł go nad kuchenny kran gdzie obciął mu głowę. W plastikowych workach znaleziono także rękę i nogę chłopca. Głowę dziecka Lee Wright postawił przy wjeździe do domu. Jak zeznał, chciał aby zobaczyła ją wracająca do domu matka 7-latka. Jeremiah Lee Wright przyznał się w do zabójstwa i odmówił prawa do przydzielenia mu adwokata. Prawdopodobnie został skazany na karę śmierci….

Opracował Jan Kryński

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments