Jestem dzieckiem z okna życia…

Jestem dzieckiem z okna życia…

Od małego mieszkałam w domu dziecka, wychowawcy nie ukrywali nigdy naszej historii, więc od zawsze wiedziałam że ktoś mnie porzucił kiedy miała dwa tygodnie.

Podobno byłam opatulona w chustkę a po za tym nie miałam przy sobie nic, oprócz małej karteczki z napisaniem ,,Nazywa się Liliana i proszę zaopiekujcie się nią – Mama”. Nikt nie wiedział czemu mnie nie adoptowano, na niemowlaki zawsze był ,,popyt” ale mnie omijano. Podobno nawet nie zwracano na mnie uwagi kiedy to ludzie przychodzili i ,,wybierali” sobie dziecko. Tak jakbym nie istniała…? Nigdy nie narzekałam na to co mam, wiedziałam że nie można mieć wszystkiego jednak zawsze marzyłam o odnalezieniu swoich rodziców. To nie tak że chciałabym z nimi nagle zamieszkać i udawać jakby nic się nie stało, ja wiedziałam po prostu, czułam to że mama by mnie nie zostawiła od tak, bez powodu. Może coś jej groziło? Albo mi? Ciekawe czy żyje? Na pewno żyje. Pewnie o mnie myśli czasem… Tysiące myśli krążyło mi po głowie, ja bardzo chciałam ją poznać! Jednak to nie było możliwe, nikt nie znał mojego nazwiska, a zapisów z kamer z przed 19 lat nie ma… Pewnie wtedy nie było nawet kamer. Moje szanse były bardzo małe, jednak po dwóch latach poszukiwań się udało.

Nie myślałam co jej powiem, po prostu poszłam i zapukałam do jej drzwi. Otworzyła mi starsza kobieta.
– Pani Helena?
– Tak, kto mówi?
– To nie jest rozmowa na dwór, mogę wejść?
– zapraszam!
Pani Helena przygotowała mi herbaty, po czym słuchała uważnie to o czym mówię. Rozpłakała się i popatrzyła na mnie z przerażeniem.

– Wyjdź z stąd!
Popatrzyłam na nią zaskoczona, przed chwilą ze mną normalnie rozmawiała, co mogło wywołać u niej taką zmianę?
– Lilka to wszystko prawda, ale uciekaj! Błagam! Tu nie jest bezpiecznie!
Wystraszyłam się i zaczęłam biec w kierunku wyjścia, w drzwiach powiedziałam tylko ,,odezwij się” a później dodałam ,,mamo”. To był pierwszy raz kiedy do kogoś tak powiedziałam, wiem, że nawet do rodziców zastępczych nie mówiła bym ,,mamo” czy ,,tato”… Nie potrafiła bym.

Dni mijały normalnie, po tej ,,przygodzie” nie próbowałam kontaktować się z mamą
, czekałam na jej ruch. Przeczuwałam że coś się dzieje złego, więc nie chciałam narażać mamy na niebezpieczeństwo. Miesiąc od naszego spotkania dostałam list który brzmiał następująco:
„Przepraszam że Cię wyrzuciłam, ale ON nie może wiedzieć że żyjesz. Możemy się spotkać około pierwszej w nocy 04.02. na opuszczonym lotnisku, wyjaśnię Ci wtedy wszystko – Mama.”

Pewne jest, że zjawiłam się na tym spotkaniu, nie rozumiałam czemu mama wybrała akurat taką godzinę i miejsce, sprawa z każdym dniem stawała się coraz ciekawsza, jednak im więcej wiedziałam tym w większym niebezpieczeństwie byłam. Mama mówiła szybko, ale bardzo wyraźnie, bała się czegoś.
– To było jak miałam 32 lata, pożyczyłam od takiego faceta gotówkę, to nie była duża suma oddałam ją w terminie, jednak on stwierdził że chcę czegoś więcej. Powiedział że chce seksu i że „raz w tygodniu wystarczył”. Ja bardzo nie chciałam mieć problemów, zgodziłam się ale tylko na dwa miesiące… Boże jaka ja byłam głupia. Wtedy zaszłam w ciążę, z Tobą… On się o tym dowiedział, groził mi że albo Cię zabije albo on zabije mnie. Ja nie chciałam Cię zabijać, Ty byłaś taka niewinna, malutka wtedy Cię oddałam.
– Ale czemu ja mu właściwie tak bardzo przeszkadzałam, przecież mogłyśmy się wyprowadzić z miasta, albo mówić że nie mam ojca.
– Córciu, on był księdzem. Bał się że to się wyda…
– A nie bał się się że wyda się to! Że pragną mojej śmierci?! Zmuszał Cię do seksu! Wtedy się nie bał?!
– Ciszej… On tu może być…
– Szpieguje Cię?
– Nie on sam, a jego ludzie.
– Ale przecież to była wpadka, a bycie księdzem nie gra tu roli!
– Bo to nie wszystko. My byliśmy handlarzami, sprzedawaliśmy dragi wiernym. Jeden z duchownych się o tym dowiedział więc zamierzał nas zniszczyć, on by się dowiedział o dziecku od razu, i na pewno domyślił by się że to też jego dziecko… Lilka zrozum ja nie mogłam inaczej, on mi groził że mnie zabije… Obaj mi grozili…
Dalej mało z tego rozumiałam, ale nie zdążyłam powiedzieć żeby mówiła jaśniej kiedy mama powiedziała że musi iść i że napiszę do mnie jak będzie mogła się spotkać.

Następne kilka spotkań przebiegało normalnie, chodziliśmy do kawiarni, spacerowaliśmy piekliśmy dużo ciast (jakież było moje zaskoczenie kiedy dowiedziałam się że mama też uwielbia piec).

W nocy z 07.06 na 08.06 dostałam smsa od mamy. „Za pięć minut będę, ale wpuść mnie od razu, nie pozwól żebym musiała pukać”. Zrobiłam o co mnie prosiła, mama zapytała czy mogłaby jakiś czas u mnie przenocować, zgodziłam się bez problemu, mama nie raz u mnie nocowała. Kiedy tak leżałyśmy obok siebie na łóżku mama powiedziała że dowiedzieli się o mnie, że mnie szukają i że chcą ją zabić. Moje mieszkanie było najbezpieczniejsze do ukrycia się, nikt nie miał pojęcia gdzie mieszkam, a mieszkałam dosyć daleko od miejsca zamieszkania mamy. Nadal nie byłyśmy do końca bezpieczne. Kilka dni przebiegło normalnie, prawie, nie wychodziłyśmy z domu, nie robiłyśmy wielkiego echa koło naszego domu. Pewnej nocy czuliśmy się dziwnie, przeczuwałyśmy że coś się dzieje, jednak pomimo tego położyłyśmy się spać. Nie obudziłyśmy się jednak…
Autor: Nikola Korzeniewska

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Inne
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments