„Tragiczne życie i śmierć Bartusia Kwiatkowskiego”

Nie wiele jest spraw, które tak do głębi poruszą, każdą najczulszą strunę w naszych sercach… Tragiczne życie i jeszcze bardziej tragiczna śmierć 3- letniego Bartusia, sprawiają, że same do oczu napływają na łzy… To była najczystsza i najokrutniejsza forma bestialstwa, z jaką możemy się spotkać… Potwory!

Tragiczne życie

– O niej trudno powiedzieć słowo matka. Pozwoliła zakatować dziecko. Mogła je bronić, ale nic nie zrobiła. Bartuś przychodził do niej, wtulał się, chcąc ochrony, opieki. Miałam do czynienia z wieloma sprawami. Ale lektura akt tej była dla mnie poruszająca. Wiele dni nie mogłam się otrząsnąć – mówiła wczoraj prokurator Lorenc – Kociubińska.

Bartuś mieszkał razem ze swoją matką Iwoną Kwiatkowska (37 lat) w Wałbrzychu. Kobieta nigdy nie była dobrą matką. Chłopczyk był jednym z najmłodszych jej dzieci. Pozostała czwórka przebywały w domu dziecka, a jedno z jej dzieci zginęło w tajemniczych i niewyjaśnionych okoliczności. Iwona w listopadzie 2007 roku zamieszkała z Mariuszem Vaćkar (30 lat) w Kamiennej Górze. Mężczyznę poznała zaledwie miesiąc wcześniej w domu publicznym, w którym pracowała.

Iwona zataiła przed mężczyzną fakt, że jest matką sześciorga dzieci. Prawa do opieki nad Bartkiem wywalczyła po przejściu terapii odwykowej. Na początku znajomości Mariusz akceptował chłopca. Sielanka jednak nie trwała długo. Po pewnym czasie wszystko się zmieniło o 180 stopni. Chłopczyk wyraźnie zaczął, przeszkadzać matce i jej nowemu partnerowi…

– Wszędzie go było pełno, trzeba było mieć oczy dookoła głowy. Mówił na mnie wujku. Czym mnie denerwował? Że był niegrzeczny. Matka też go biła. Nie chciała tego dziecka – mówił Mariusz.

Kat pierwszy raz podniósł rękę na Bartusia w marcu 2008 roku, a potem w kwietniu. Później stało się to już bulwersującą normą. Iwona w ogóle nie reagowała, była obojętna na los własnego dziecka. Bez zainteresowania patrzyła jak Mariusz, znęca się nad jej synkiem. Z każdym dniem, coraz brutalniej i dotkliwiej bił chłopca. Każdy, najmniejszy pretekst był wystarczającym powodem, aby „przetrzepać mu skórę”. Jednym z takich powodów miał być to, że Bartuś nie chciał pójść do toalety. Zadawał dziecku tez kary takie jak wielogodzinne klęczenie z rękami do góry.

– Myślałem, że to jest tak, jak mama mnie biła. Że tak, jak mnie się nic nie stało, tak i jemu nic się nie stanie – tłumaczył później Mariusz.

Trzy dni katowania

Najgorsze przyszło w maju 2008 roku. Mariusz kupił sobie pół litra alkoholu i konsumował go. Bartuś, jak to małe dziecko zaczął marudzić przy obiedzie. Oprawca wpadł w furie i nie zastanawiając się, podszedł do niego, ścisnął chłopca za rękę i wyprowadził. Z całej siły cisnął dziecko na łóżko. Przerażonemu i zszokowanemu chłopcu z buzi wypadło jedzeni.

Wujek, nie bij! Za co mnie bijesz? – Bartuś zanosił się głośnym, nieszczęsnym płaczem.

Dziecko skuliło się ze strachu. Mariusz zaczął go okładać kablem. Swoimi małymi rączkami próbował zakryć się przed ciosami, które z całą mocą spadały na jego małe, drobne ciałko. Oprawca nie przestawał. Nie zważał na płacz i zawodzenie chłopca. Dalej i nieprzerwanie uderzał z całych sił na oślep. Kiedy Bartuś osunął się na podłogę, ten potwór chwycił go za rączkę i zaczął wymierzać mu kolejne kopniaki! Bił to maleństwo otwartą ręką po twarzy. W tym czasie jego matka bezczynnie przyglądała się, jak mężczyzna katuje jej synka. Po prostu jakby nigdy nic paliła papierosa! Nie zainterweniowała, nawet gdy po wszystkim chłopiec skarży się jej na bóle brzuszka…

Kolejny dzień przyniósł Bartusiowi kolejny ból… Mariusz dalej znęcał się nad bezbronnym dzieckiem. Tak mocno uderzył chłopca w twarz, że chłopczyk uderzył główką w piec kaflowy…

Następny dzień był jeszcze gorszy niż dwa poprzednie – był również ostatnim dniem tego niekończącego się koszmaru. Mężczyzna wydawał się wpaść w jakiś trans znęcania się tym maleństwem. Oprawca najpierw bił z całych sił siedzącego na łóżku chłopca kablem. Kiedy zapłakane i przerażone dziecko szukała schronienia w ramionach matki, Mariusz chwycił go za ubranko i zaczął kopać po nogach i plecach! Bił go kilka godzin, systematycznie. Pięścią wymierzył mu siarczysty cios w brzuszek. Bił pięściami po genitaliach. Katował go, tym co wpadło mu w rękę – pasem ze sprzączka, gumowym wężem, kablem…

Skatowany Bartuś nie miał już nawet siły płakać. Na pewno chciał, aby to wreszcie się skończyło… Położył się cichutko w swoim łóżeczku. Starał się nie sprowokować oprawcy żadnym swoim ruchem. W nocy dostał wysokiej temperatury i zaczął majaczyć.

Tragiczna śmierć…

W chyba jednym ludzkim odruchu od dawna – matka zaniosła półnagiego Bartusia do szpitala. Na ratunek było o wiele za późno… Nie dawał żadnych znaków życia. Personel przystąpili do akcji ratunkowej. Tak bardzo chcieli mu przywrócić życie! Lekarz, który przyjmował chłopca, był wstrząśnięty. Przyznał, że w całej swojej długiej karierze nie widział tak skatowanego dziecka.

Malutki, nieszczęśliwy i niekochany Bartuś zmarł…

Sekcja zwłok wykazała, że chłopczyk był maltretowany od dawna. Bartuś zmarł z powodu odniesionych obrażeń takich jak: obrzęku i krwiaka mózgu oraz krwotoku wewnętrznego w okolicach lędźwiowych. Na małym ciałku dziecka nie było miejsca bez jakieś rany. Miał również uraz czaszki, oka, jądra wypełnione krwią…

Lekarz, który przyjmował Bartusia, powiedział wprost:

„Chłopiec był bestialsko katowany przez wiele miesięcy”.

Policja od razu zatrzymała te dwa potwory – Iwonę i Mariusza, gdy ten szukał śmietnika, w którym mógłby ukryć zakrwawione ubrania chłopca.

Proces potworów

To pełna kartka maszynopisu [ opisu obrażeń Bartusia przyp. Red]. Na ciele dziecka trudno było znaleźć miejsce wolne od obrażeń – mówił, uzasadniając wyrok sędzia Robert Wróblewski.

Mariusz w sądzie płakał. Błagał, skomlał o łagodniejszy wyrok. Twierdzi, że nie zasłużył na najwyższą karę, bo nie popełnił morderstwa. Był w swoim mniemaniu winien tylko pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Powtarzał, że w końcu nie chciał zabić Bartusia. Tłumaczył, że chciał tylko ”sprawić mu lanie”. Przez cały pobyt w areszcie próbował udowodnić przez swoje „dziwaczne” zachowanie, że jest niepoczytalny. Biegli psychiatrzy po przebadaniu mężczyzny orzekli, że mężczyzna miał pełną świadomość, gdy przez katował Bartusia. Podczas procesu nie wyraził żadnej skruchy. W czasie rozmowy z dziennikarzem też nie żałował tego, co zrobił. Użalał się tylko nad sobą…

Obrońca Mariusza, mecenas Grzegorz Janisławski, próbował przekonać, że kat nie działa z zamiarem zabójstwa. Uważał, że nie ma na to wystarczających dowodów. Wnioskował o łagodniejszej wymiar kary lub zmianę kwalifikacji czynu.

Przepraszam – tyle była wstanie wydusić z siebie Iwona, podczas rozprawy patrząc martwo przed siebie.

Iwona w czasie rozprawy cały czas łkała, jej obrońca mecenas Kamil Kittay również przekonywał, że nie ma dowodów na jej pomoc w zabójstwie. Kobieta powtarzała:

„Gdybym mogła cofnąć czas…”.

Ta sprawa to niewyobrażalny koszmar. Oskarżonego należy wyeliminować ze społeczeństwa. Jest osobą wyzutą z jakichkolwiek ludzkich odruchów. Zapomniał, że jest człowiekiem. Resocjalizacja w jego przypadku jest niemożliwa. Nazywanie oskarżonej matką jest obrazą tego słowa. Jej dziecko nigdy nie zaznało miłości i odchodziło ze świata w niewyobrażalnych mękach. Jedyne co możemy zrobić teraz, to surowo ukarać jego katów – powiedział w uzasadnieniu wyroku sędzia Marek Klebanowicz.

Mariusz został skazany na dożywocie za zabójstwo ze szczegółowym okrucieństwem. Iwonę za pomocnictwo w zabójstwie sąd skazał na 15 lat pozbawienia wolności. Żadne z nich nie poczuwało się do winy, twierdzili, że ich wyroki są zbyt surowe…

– To za mało. Za to co zrobiła moja córka, należy jej się 25 lat więzienia – mówiła po wyroku jej matka, która była oskarżycielem posiłkowym w tej sprawie.

Błędy i kurator

Iwona i Mariusz nie są jedynymi osobami ukaranymi w związku ze śmiercią Bartusia. Jest nią również Katarzyna K. – kurator, który został przydzielony Iwonie, jeszcze gdy ta mieszkała w Wałbrzychu. Zajęła się nadzorowaniem kobiety, gdy do szpitala z zapaleniem płuc, trafiło jedno z jej dzieci, a potem pozostałe dzieci trafiły do domu dziecka. Iwona wtedy zaczęła się starać. Zobowiązała się, że będzie już dobrze zajmować się dzieckiem, znalazła pracę i kąt w domu dla bezdomnych, poszła na odwyk. Wtedy Bartuś wrócił pod opiekę jej opiekę… Kuratorka straciła nad nią kontrole, kiedy kobieta wyprowadziła się do Mariusza. Jak się okazuje wcześniej niewpisana do akt Iwony informacji o tym, że kobieta piła alkohol, mimo że o tym wiedziała.

Sąd Rejonowy w Wałbrzychu wydał decyzję o przeniesieniu akt Iwony do Sądu Rejonowego w Kamiennej Górze, ale z powodu zaniedbania pracownicy wałbrzyskiego sądu – doszło do tego, że matka Bartusia, przez pół roku była poza jakąkolwiek kontrolą. Nic o jej przeprowadzce nie wiedział ośrodek pomocy społecznej w Kamiennej Górze, który powinien być poinformowany przez miejscowy sąd. Ten nie miał akt sprawy, bo ugrzęzły w sądzie wałbrzyskim…

Pracownice MOPS w Kamiennej Górze odwiedzały jednak Mariusza, ponieważ on również był pod ich opieką. Nigdy nie zauważyły, by razem z mężczyzną mieszkało dziecko…

Katarzyna K. odpowiedziała za to, że nie dopełniła obowiązku i poświadczyła nieprawdę. Została skazana na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata i zakaz wykonywania zawodu przez 10 lat oraz grzywnę.

Bartuś…

Dzięki Grupie KU PAMIECI ZAKATOWANYM DZIECIOM i ich inicjatywie chłopczyk, ma śliczną mogiłkę, na której znajduję się pełno zabawek, kwiatów i zniczy…

Bartusia spotkał straszny, okrutny i niezrozumiały los… Jego życie było pasmem ból i tragedii. Pozostało nam mieć nadzieje, że tam po drugiej stronie jest szczęśliwy i doznał tam ciepła i miłości, której tak mu brakowało za życia… Dziś byłby już nastolatkiem, być może inaczej potoczyłby się jego losu. Zostałby, odebrany tej kobiecie i trafiłby do kochającej rodziny… Dziś już go nie ma i nic mu tego życia nie zwróci. Pozostała tylko pamięć po tym biednym nieszczęśliwym maleństwie, a jego ból będzie nam ciążyć na brakach…

Najsmutniejsze, jest to, że już nie długo jego matka może wyjść na wolność i zacząć nowe życie. On nie miał takiej szansy…

Spoczywaj w spokoju mały Aniołku…

Opracowała GoSia Nieć

https://kryminalnapolska.pl/2018/09/06/bartus-umieral-w-meczarniach-matka-ze-spokojem-parzyla-jak-partner-katuje-dziecko/
https://uwaga.tvn.pl/reportaze,2671,n/zapomnial-ze-jest-czlowiekiem-oficjalna-strona-programu-uwaga-tvn,137885.html
https://swidnica.naszemiasto.pl/tag/bartus-kwiatkowski
https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/on-zakatowal-dziecko-matka-patrzyla-tylko-od-18-lat/0wt74qq#slajd-7

https://funer.com.pl/epitafium,bartus-kwiatkowski,3999,1.html

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments