Wydawać by się mogło, że w XXI wieku zjawisko takie jak handel ludźmi, a tym bardziej dziećmi, nie istnieje lub jest marginalny, Nic bardziej mylnego. Nie jest to temat łatwy, gdyż trwa już od czasów PRL. Wtedy wystarczyło mieć odpowiednio gruby portfel i znajomości, by za sprawą jednego podpisu położnej zostać matką. Bez „problemów” takich jak bolesny poród czy zachodzenie w ciążę. Znana jest historia łódzkiej położnej, która prowadziła intratny biznes w handlu dziećmi niechcianymi przez rodziców.
W latach 60-tych, gdy Polska podnosiła się z wojennej zawieruchy, szpitalne porodówki pękały w szwach. Problem bezpłodności wśród młodych rodziców był tematem wstydliwym, o którym głośno nie mówiono. Nie wyobrażano sobie tego, że zdrowy mężczyzna i zdrowa kobieta nie mogą spłodzić dziecka. Bezdzietne małżeństwo było czymś, co rzucało się w oczy. A co, jeśli kobieta naprawdę chciała mieć dzieciątko? W epoce bez in vitro, bez leczenia takich schorzeń? Zostawała tylko jedna metoda…
Łódź była i jest miastem, gdzie przyjezdnych osób było bez liku, podobnie jak i przypadkowych i często niechcianych ciąż. W ten oto sposób młode kobiety udawały się do takiej położnej, która pomagała znaleźć nowy dom dla dziecka. Oczywiście, może się to wydawać wybawieniem dla takich dzieci, lecz rzeczywistość jest zupełnie inna. Przecież takie dziecko dorośnie i dowie się, że osoba, która powinna być jej matką w rzeczywistości nią nie jest. Sprawa o wiele gorzej przedstawia się, gdy dziecko zostaje „adoptowane” przez obcokrajowców. Mało kto dziś wie, że słynna polityka „otwarcia na świat” dekady Edwarda Gierka (1970 -1980) oznaczała również otwarcie furtki do zagranicznych adopcji polskich dzieci. Po zaciągnięciu żelaznej kurtyny w ogóle nie było o tym mowy – do 1974 roku żadne polskie dziecko nie zostało adoptowane przez zagraniczną rodzinę. W 1982 roku orzeczono 60 zagranicznych adopcji – co nie oznacza, że z Polski wyjechało dokładnie tyle dzieci, bowiem jedno orzeczenie mogło dotyczyć kilkorga, na przykład rodzeństwa. Rok później adopcji zagranicznych było już 166. W kolejnych latach ich liczba systematycznie rosła – do 259 orzeczeń w 1987 roku, 412 w 1989 roku. Pani Bożena Łojko, założycielka fundacji „Zerwane Więzi” w 1979 roku jako dziecko została rozdzielona ze swoim bratem: „W dokumentach wszystko było pięknie: legalnie i zawsze pod przykrywką dobra dziecka. Rodzina biologiczna była zadowolona, sędzia, pośrednik i rodzina adopcyjna też. Tylko dla dziecka różnie się to kończyło”. Jej brat trafił do szwajcarskiej rodziny, ją natomiast przygarnęła rodzina z Polski. Urodzony w Polsce chłopiec w dokumentach figurował jako dziecko, które przyszło na świat w Genewie. ”Sfałszować papiery musieli pracownicy polskiego urzędu stanu cywilnego. Tego typu ustawionych adopcji, podczas których dochodziło także do rozdzielania rodzeństwa, było w tamtym okresie bardzo dużo”- mówi Bożena Łojko.
„Mój brat trafił akurat do dobrej, szwajcarskiej pary czterdziestolatków. Ci ludzie bardzo o niego dbali. Miał szczęście”- mówi Bożena Łojko. Nie zawsze jednak tak było. Do Fundacji „Zerwane Więzi” od 2013 roku zgłaszają się osoby poszukujące rodzeństwa, z którym zostali rozdzieleni w procesie adopcyjnym. Dziś to dorośli ludzie. Część z nich opowiada, że przeżyli koszmar. – ”Dziewczynka trafiła do Niemiec. Adopcyjny ojciec i jego trzech synów regularnie ją gwałcili. Dwóch braci pojechało do patologicznej rodziny we Francji, również byli wykorzystywani seksualnie. Chłopcy z tej rodziny uciekli”- podaje przykłady pani Bożena. Podkreśla też stanowczo, że nie było to regułą.
Obecnie sprawa adopcji zagranicznych, polskich dzieci przedstawia się mniej więcej w ten sam sposób. Pan Paweł Bednarz, który przez 25 lat był pracownikiem domu dziecka, przyjrzał się temu zjawisku z bliska. Stało się tak za sprawą pewnego rodzeństwa do którego się zbliżył jako wychowawca. W ekspresowym niemalże tempie dzieci zostały adoptowane do Włoch i słuch po nich zaginął. Ustawa adopcyjna podpisana przez prezydenta Komorowskiego pozwala na zdecydowanie korupcyjne procedury. Pierwsze, co się rzuca w oczy to fakt, iż polska rodzina po zgłoszeniu chęci do zostania rodziną zastępczą średnio na decyzję czeka aż 3-4 lata. Masa procedur i tony przesłuchań zniechęcają już na starcie, a i koszta ponoszone przez przyszłych opiekunów nie są małe. Zupełnie inaczej to wygląda, jeśli o adopcję ubiega się rodzina przykładowo z Belgii, czy Francji. Adopcja trwa wtedy średnio 4-5 tygodni, a procedury opierają się zaledwie na kilku podpisanych dokumentach. Sami więc Państwo widzą, że coś tu jest nie tak, skoro rodzina mieszkająca w Polsce nie ma lekko, jeśli chodzi o adopcję dziecka. Według polskiego prawa adoptowane rodzeństwa nie mogą być rozdzielane, jednak i na to znalazła się metoda obejścia prawa. Wystarczy bowiem opinia psychologa sądowego, że pomiędzy rodzeństwem nie ma więzi rodzinnej. Statystyki pokazują, że polskie dzieci to bardzo zimne i nieczułe istoty, ponieważ sądy rozdzielają ok. 80% rodzeństw. Jednak prawie każdy psycholog twierdzi, że więź ta w mniejszym lub większym stopniu jest zawsze. Pan Paweł Bednarz uważa, że dzieci, które trafiają do zagranicznych rodzin są wykorzystywane i traktowane jako żywy towar. Prezes Fundacji im. Dobrego Pasterza przypomina sprawę adopcji przez Włochów 12-letniego Adasia Krupińskiego, który w grudniu 2017 r. opuścił Polskę i od tego czasu nie wiadomo nic o jego losie. Chłopiec był wychowywany przez babcię, jednak sąd uznał, że ze względu na stan zdrowia babci lepiej będzie, jeśli będzie w domu dziecka. We wrześniu 2015 roku pojawiła się szansa dla chłopca, by jechać z nową rodziną do Francji. Chłopiec nie chciał tego, więc był bity i zmuszany do wyjazdu, w efekcie czego zdecydował się na desperacki krok, skacząc z balkonu hotelu przy ulicy Więziennej we Wrocławiu, oświadczając, iż woli się zabić niż wyjechać z Polski pod opieką brutalnych Francuzów.
Znana też jest historia dwóch sióstr, w wieku 3 i 5 lat, które zostały adoptowane przez parę z USA. Do tego zdarzenia doszło w 2015 roku, a cały proces przebiegał wręcz podręcznikowo. Rodzina przyjechała do Polski i spędziła z dziewczynkami kilka tygodni. Została też zbadana przez polskich psychologów. Finalnie sąd i Ministerstwo Rodziny zgodziły się na ich wyjazd z nowymi opiekunami do USA. W procedurze pośredniczył Krajowy Ośrodek Adopcyjny Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, który miał (jako jeden z trzech w naszym kraju) akredytację do przeprowadzania adopcji zagranicznych we współpracy z amerykańską agencją EAC, która szuka rodziców poza USA. Jednak mimo deklaracji rodziców, iż adoptują obie dziewczynki doszło do rozdzielenia sióstr. Jeszcze na lotnisku, tuż po wylądowaniu w Stanach, starsza z sióstr została przekazana innej parze, a co gorsza działanie to było zaplanowane we współpracy z amerykańską agencją. Jednak przed wyjazdem ani amerykańscy rodzice, ani agencja nie zdradzili, że dziewczynki będą rozdzielone, a pierwsza para zostawi sobie tylko jedną, młodszą i grzeczniejszą z sióstr. Rozdzielenie było początkiem dramatu. Po kilku miesiącach starsza z dziewczynek, ta, która została oddana na lotnisku innej parze, trafiła do szpitala. Tam lekarze nabrali podejrzeń, że była wykorzystywana seksualnie. Sprawą zajęła się prokuratura. O pedofilię podejrzany jest nowy ojciec, zaś dziecko tymczasowo jest u siostry żony sprawcy. Z ustaleń amerykańskich śledczych wynika, że rodzina, która zabrała starszą dziewczynkę i wobec której w USA toczy się postępowanie, była najpewniej związana rodzinnie z jednym z pracowników amerykańskiej organizacji pośredniczącej w adopcji. Jaki był cel rozdzielenia sióstr i czy organizacja wiedziała, do kogo przekazuje dziecko, a także co może je tam spotkać, nie jest jasne. Polska strona szczegóły tej sprawy poznała dopiero rok po tej tragicznej adopcji tylko dlatego, że podejrzewano, iż dziewczynka była molestowana jeszcze w Polsce. Znaleziono u niej obrażenia, które zdaniem amerykańskich lekarzy musiały powstać dawno temu, jeszcze podczas pobytu w kraju. Możliwości są dwie: do tragedii mogło dojść albo u rodziny zastępczej, albo podczas wizyt u rodziny biologicznej. Jak potwierdzają pracownicy ośrodka adopcyjnego, dziewczynka jeszcze przed wyjazdem zachowywała się w sposób, który mógł wskazywać na to, że padła ofiarą molestowania. Odkryły to jednak dopiero służby amerykańskie.
W związku z kontrowersjami władze amerykańskie odebrały w grudniu ub.r. agencji EAC akredytację na prowadzenie adopcji międzynarodowych. Polskie Ministerstwo Rodziny uważa, że nasz ośrodek zachował się nierzetelnie. Zdaniem resortu powinien automatycznie poinformować ministerstwo o kłopotach, bo to ono podejmowało ostateczną decyzję o wyjeździe dzieci z Polski. Bartosz Marczuk, wiceminister rodziny nie chciał komentować amerykańskiej historii. Przyznaje jednak, że te dramatyczne wydarzenia są jedną z przyczyn, dla których Krajowy Ośrodek Adopcyjny ostatecznie stracił ministerialną akredytację na prowadzenie międzynarodowych transferów. W Polsce do tej pory działały trzy takie ośrodki. Teraz są tylko dwa. Przy marszałku woj. mazowieckiego, który ma prowadzić centralną bazę dzieci do adopcji zagranicznych. Oraz katolicki, który będzie je przeprowadzał. Ma on bardzo jasne zasady: dzieci mogą być adoptowane jedynie przez małżeństwa, najlepiej katolickie. W drugiej kolejności mogą to być inne wyznania chrześcijańskie. Docelowo dzieci, które są w rodzinach zastępczych nie będą oddawane do adopcji zagranicznej. Trafią do niej jedynie te z domów dziecka.
A Wy, Drodzy Czytelnicy, jak uważacie: czy rodziny z zagranicy powinny mieć ułatwiony dostęp do adopcji dzieci z naszego kraju? Gdy tyle polskich rodzin musi latami czekać na możliwość adopcji dziecka?
Opracował: Jan Kryński
Korekta: Aleksandra Jursza
Źródła:
https://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/541011,pajeczyna-groznych-powiazan-oplotla-polskie-dzieci.html
https://uwaga.tvn.pl/reportaze,2671,n/pawel-bednarz-kim-jest-judoka-pawel-bednarz,212455.html
Bednarz: Od lat trwa handel polskimi dziećmi, a politycy nic z tym nie robią
https://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,24660186,dziewczynki-za-piec-tysiecy-dolarow-chlopcy-za-dziesiec.html?fbclid=IwAR34bNPY24teF7hd13FQqGVaX0vhTq0Z8oZTBk-WAzDF7w3Ehy04WlvgkF0