Ile można słuchać o szkodliwości i negatywnym wpływie gier komputerowych na ludzi i ich zachowania? Jednak przecież to nie gry zabijają, a ludzie! Wprawdzie trzeba czasem uderzyć się w pierś i przyznać, że potrafią człowieka wyprowadzić z równowagi – chociaż zirytować. Z drugiej strony, gdyby przyczyną złych emocji nie była gra, a na przykład znienawidzona piosenka, czy efekt byłby ten sam? Mężczyzna uderzył małą, bezbronną dziewczynką o framugę drzwi, a media tłumaczyły to: „bo nie szło mu w grze”…
Jak było naprawdę?
Zapomnieli, że już wcześniej był agresywny. I że ten komputer był tylko zapalnikiem jego zachowań. Takim zapalnikiem mogło stać się wszystko, to mogła być nawet źle odłożona zabawka… Tylko tyle wystarczyło, żeby zabić dziecko?!
Pozbawił ją życia, bo znalazła się na tyle blisko, że mógł wyładować na niej swoją złość? Była przypadkową ofiarą jego agresji. Przypadkowym workiem treningowym…
Mała Lilianka (2 lata) mieszkała ze swoją mamą Angeliką, dwójką rodzeństwa oraz ojczymem Szymonem. Rodzina miała pewne „problemy”, jednak sąsiedzi niczego nie zauważyli, a może po prostu nie chcieli zauważyć? Czy tylko babcia przeczuwała, że coś jest nie tak? Kobieta podrzuciła w ich domu dyktafon, który został zabezpieczony jako dowód w późniejszym postępowaniu. Na nagraniu możemy usłyszeć krzyki i ryki głowy rodziny:
– Będziesz jeszcze płakać?! Tak czy nie?! Cię, kurwo, zabiję kiedyś!
Dalej słychać dźwięk, który potrafi zmrozić… Dźwięk bicia i płacz dzieci…
Mężczyzna już wcześniej miał problemy z agresją i znęcał się nad byłą partnerką. Teraz robił to samo nowej. Miał nieraz awanturować się, szarpać, grozić, bić, wyzywać. W toku późniejszego śledztwa okazało się, że w domu były też narkotyki. Z takiego opisu życia rodzinnego wyłania nam się raczej „Dom Zły” niż sielanka… Rodzina była pod kontrolą lokalnego ośrodka pomocy społecznej. Asystentka jednak uwierzyła matce, że siniaki na ciele dziecka to efekt choroby…
– Rodzinie asystent został przydzielony na prośbę samej matki, która nie do końca radziła sobie z opieką nad trójką dzieci. Przychyliliśmy się do tej prośby. Pierwsza hospitalizacja dziecka była w listopadzie ubiegłego roku, na skierowanie lekarza rodzinnego pod kątem choroby krwi. Chodziło o jakąś skazę krwotoczną, polegającą na tym, że na ciele pojawiały się zasinienia. Wiedzieliśmy, że dziecko było hospitalizowane. Jak asystent przychodził do domu rodziny, to były przypadki zasinień, ale mama motywowała to chorobą. W zachowaniu rodziców nie było nic podejrzanego – informowała Liwia Kolasa, rzecznik lokalnego MOPS.
16 marca 2017 roku był kolejnym szarym dniem. Pogoda nie dopisywała, więc dzieci rozrabiały, biegając po mieszkaniu. Szymon tymczasem grał na komputerze. W jednej chwili, życie kilku osób zmieniło się na zawsze…
– Córka szła… z tamtego pokoju (…). Tutaj siadła, walnęła się o monitor i spojrzała na mnie. To ja spojrzałam na nią i chciałam, żeby przyszła do mnie. Szymon w tym momencie wstał z krzesła (…). Wziął ją tu za prawą rączkę, obrócił w tę stronę i po prostu, tą prawą ręką popchnął ją. I z całej siły popchnął – opowiadała Angelika w czasie wstępnego przesłuchania. Później wycofała swoje zeznania i zaczęła uparcie milczeć.
Matka pozwoliła, by jej córeczka umierała dwa dni w agonii… Po wydarzeniu z 16 marca dziewczynka stała się jakby ciągle senna, nieobecna… W końcu Angelika zdecydowała się zawieźć ją do szpitala. Kobieta nie wyjawiła jednak prawdy. Lekarze, nie wiedząc o urazie głowy, badali dziecko pod kątem infekcji. Gdy w końcu prawda wyszła na jaw, dla Lilianki było za późno. Lekarze, którzy przegrali walkę o jej życie, od razu powiadomili policję. Już wtedy byli pewni, że nie mógł to być zwykły wypadek…
– Zmiany ewidentnie pochodzą z urazu, a nie z powodu zmian chorobowych – mówił dyrektor szpitala, Rafał Szuca.
Funkcjonariusze zatrzymali Angelikę i Szymona. Na początku matka współpracowała z policją. Zgodziła się na nagranie eksperymentu procesowego, na którym pokazała, jak doszło do tego, że jej partner uderzył Liliankę. Później oboje odmówili składania wyjaśnień, a kobieta wycofała swoje zeznania. Twierdziła, że podczas przesłuchania była w szoku. Policjantka miała na niej wymusić zeznania, ponieważ obiecała jej, że wtedy „puści ją do dzieci”…
– Ja przecież nie zabiłbym dziecka, które jest w identycznym wieku, jak moja córka. Może fakt jest taki, że kary były złe i nie powinno się tak karać, ale przecież nie ożeniłem się z Angeliką i nie wszedłem w rodzinę z trójką dzieci, żeby zrobić im krzywdę – podkreślał w trakcie przesłuchań Szymon.
Sekcja zwłok dziewczynki wykazała krwiaki w mózgu, złamania kości ciemieniowych i kości potylicznej. Biegła stwierdziła, że obrażenia te mogły powstać kilka dni przed zgonem Lilianki. Ojczym już wcześniej znęcał się nad nią. Nie był to jednorazowy wybuch… Sam Szymon stwierdzi, że stosował „tylko kary dla dzieci”: stawiał je w kącie lub zamykał w łazience. Twierdził również, że choć jest wybuchowy i impulsywny, to nigdy nie przejawiał takich zachowań wobec dzieci…
– Szymon B. temu zaprzecza. Nie przyznaje się do tego, że znęcał się fizycznie nad Lilianą, że nie wymierzał jej kar fizycznych. Nie był w stanie wytłumaczyć, skąd u dziecka pojawiły się obrażenia. Twierdził, że nigdy obrażeń nie było – mówi Magdalena Roman z Prokuratury Rejonowej w Pile.
Początkowo Szymonowi postawiono jedynie zarzut znęcania się, a matce zarzut nieudzielenia pomocy. W styczniu 2018 roku Prokuratura Rejonowa w Pile zmieniła kwalifikację czynu, a matka i ojczym dziewczynki usłyszeli nowe zarzuty – zabójstwa z zamiarem ewentualnym, za co groziła im kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności.
W grudniu 2018 roku w Sądzie Okręgowym w Poznaniu zapadły wyroki w tej sprawie. Szymon został jednak skazany nie za zabójstwo z zamiarem ewentualnym, a za znęcanie się i pobicie. Wymierzono mu karę ZALEDWIE 12 lat pozbawienia wolności. Angelika została ostatecznie uznana winną nieudzielenia pomocy dziecku i skazana na dwa lata więzienia.
Prokuratura domagała się wyższych kar i zaskarżyła wyrok. W wrześniu 2019 Sąd Apelacyjny w Poznaniu utrzymał jednak w mocy wyroki Sądu Okręgowego.
Prokuratura Rejonowa w Pile nie wyklucza złożenia kasacji. Śledczy rozważą to po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroków. Być może istnieje jeszcze szansa na sprawiedliwy wyrok?
Lilianki już nie ma, ale na zawsze pozostanie w pamięci wielu osób. Mam nadzieję, że tam gdzie jest – jest szczęśliwa… Tam, gdzie nie ma już krzyków i łez…
Opracowała GoSia Nieć
Korekta Magdalena Kot
https://pila.naszemiasto.pl/tag/smierc-lilianki-pila
https://tvn24.pl/poznan/poznan-apelacja-w-sprawie-smierci-dwuletniej-lilianki-ra934080-2285310
https://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/545669,pila-smierc-dwulatki-ojczym-prokuratura-dziewczynka-nie-zyje.html
https://pila.naszemiasto.pl/smierc-2-letniej-lilianki-dzis-sad-apelacyjny-oglosi-wyrok/ar/c1-7346481
https://zycie.pila.pl/artykul/wyroki-za-smierc-lilianki/774731