Tomasz Komenda niewinnie skazany za zbrodnię w Miłoszycach.

Jest sylwestrowa noc 1996 r. 15-letnia Małgosia Kwiatkowska z Jelcza- Laskowic wybrała się wraz z koleżankami na swojego pierwszego (jak się później okazało również ostatniego ) Sylwestra.
Rodzice nie byli zbyt przychylni temu aby córka w te noc bawiła się na wiejskiej zabawie ale uspokojeni faktem , iż idzie z koleżankami oraz tym,że mają numer telefonu na „ w razie czego” rodziców Iwony – bliskiej koleżanki Małgosi, zgodzili się na pomysł córki.

Dziewczyny na dyskotekę dotarły pociągiem. Na sali bawiło się ponad 500 osób, alkohol lał się strumieniami. Na zewnątrz doskwierał mróz -20 stopni, uczestnicy zabawy często wychodzili zaczerpnąć świeżego powietrza , również Małgosia. Świadkowie mówią, iż widać była,że dziewczyna sporo wypiła oraz, że wraz z nią wychodził Krzysztof K., stały bywalec Alcatraz. ,którego poznała na zabawie. Gdy nastolatka wyszła z nim po raz ostatni, wówczas podeszło do nich dwóch młodych mężczyzn. Jeden z nich przedstawił się jako Irek, „brat” Małgosi. Miał nawet do niej pretensje, że za dużo wypiła i zaproponował, że odprowadzi ją do domu. Ale Małgosia nie miała brata, była jedynaczką, oczkiem w głowie rodziców. Nie oponowała jednak, gdy wziął ją pod rękę. Być może nie miała siły protestować. Krzysztof K. wrócił na dyskotekę, tamci zaś, prowadząc Małgosię pod ręce, skierowali się ku oddalonej o 100 metrów od dyskoteki posesji Józefa R. Wkrótce zniknęli na zaśnieżonej ścieżce, pomiędzy domem a stodołą.
Sylwestrowa dyskoteka dobiegła końca. Koleżanki Małgosi , w tym Iwona nie zainteresowały się zniknięciem Małgosi, zabrały jej kurtkę i wróciły do domu jakby nigdy nic. Gdy Małgosia nie wróciła o umówionej 5 godzinie nad ranem, rodzice zadzwonili do domu Iwony i usłyszeli,że ich córka poszła spać do jakiegoś domu w Miłoszycach, gdzie pojechali szukać córki. Zawitali również do posesji Józefa R. ten jednak nie wpuścił Kwiatkowskich do domu, rozmawiali na zewnątrz. Pytali gospodarza i jego rodzinę, czy nie widzieli Małgosi ,może coś słyszeli? Ale oni zaprzeczali. Kwiatkowskiego zdziwiło, że ścieżka przy posesji Józefa R. była w Sylwestra staranie wymieciona z nadmiaru śniegu. Zrozpaczeni rodzice postanowili zgłosić zaginięcie córki na policję. Kwadrans później Józef R. powiadomił władze o znalezieniu zwłok za stodołą – było to ciało Małgosi.
Leżała naga na śniegu, poraniona, bez butów, jedynie w jasnych skarpetach z czerwonym paskiem. Było sporo krwi wokół. Obok leżała też kominiarka. Na miejscu, w którym leżało ciało, znaleziono również damską chusteczkę z zaschniętą krwią. DNA na niej nie należało do zamordowanej.
Krew była wszędzie – dodaje mecenas Szymecka (pełnomocnik Kwiatkowskich) – Kilka metrów od ciała, na granicy obu sąsiadujących ze sobą posesji. Dziś nawet trudno o tym spokojnie wspominać. Tak, jakby ktoś, za przeproszeniem, zaszlachtował zwierzę.
Biegli orzekli, że ciosy zadawano ofierze narzędziami tępokrawędzistymi, lub nawet kijem. Ciało było zmasakrowane. Sprawca działał jak sadysta. Mógł cierpieć na zaburzenia seksualne. Na ciele ofiary znajdowały się odciski zębów. Dziewczyna mogła jeszcze żyć, i poruszać się pomiędzy zabudowaniami, wołając o pomoc. Małgosia wykrwawiła się, zanim wzeszło słońce, pierwszego dnia 1997 roku.
Pomimo apelów z ambon kościelnych do świadków o pomoc w znalezieniu sprawcy (-ów) oraz oferowanej nagrody pieniężnej w wysokości 10 tysięcy zł.,śledztwo poruszało się w ślimaczym tempie.
Podobnie jak w sprawie , o której pisaliśmy 2 maja (śmiertelny wypadek w Żninie), ginęły dowody, zaś te które udało się zachować były ignorowane przez władze, mataczono w zeznaniach, powoływano fałszywych świadków, grożono tym, którzy chcieli zeznawać prawdę.
Pewną kobietę, która była świadkiem, uprowadzili mężczyźni, podający się za policjantów, wsadzili ją do samochodu. Tam spojono ją alkoholem i ostrzegano, że ma wycofać oskarżenia przeciwko Marcinowi Ł. (syn lokalnego biznesmena) ,w przeciwnym przypadku zginie:– Zdechniesz jak tamta, suko– te słowa bandyty przypomina mecenas Szymecka. Strach zapanował w okolicy i ludzie zamilkli. Mówiło się szeptem, że w sprawę zamieszani byli jacyś lokalni policjanci, którzy również bawili się tamtej sylwestrowej nocy w dyskotece „Alcatraz”
4 stycznia 1997 roku przesłuchiwano Irka, który przedstawiał się jako „brat” zamordowanej:
– „Wraz ze swoim kolegą przyjechali do Józefa R. rowerami – wspomina pani mecenas– Kolega Irka był chłopakiem jednej z córek Józefa R. Zatrzymali się obydwaj u R. i tam pili. Irek opowiadał tylko o Małgosi, że nawet siedziała komuś na kolanach, że tańczyła na scenie, i jak była ubrana. Zwracałam uwagę śledczym, że mówił również o jasnych skarpetkach z czerwonym paskiem, które Małgosia miała na nogach pod kozaczkami i czarnymi rajstopami. Jasne skarpetki z czerwonym paskiem nie były widoczne pod czarnymi rajstopami. Aby je zobaczyć, trzeba było dopiero ściągnąć dziewczynie kozaczki, a potem rajstopy. Wskazywałam, że Ireneusz to najprawdopodobniej główny podejrzany. Oznajmiono mi dość obcesowo, abym się nie wtrącała, i nie uczyła śledczych pracy.”
Potem skarpetki z czerwonym paskiem ,gdzieś zaginęły.
Nieoczekiwanie do winy przyznał się Krzysztof K. Zeznał,że obcował z ofiarą ale za jej zgodą ,po wszystkim oddał dziewczynę innym, nawet naszkicował, gdzie to było. Wykrywacz kłamstw potwierdził,że był w te noc z Małgosią ale nie na miejscu zbrodni. „Zeznania były na nim wymuszone przez funkcjonariusza, który kiedyś był milicjantem. Krzysztof K. podpisałby wszystko, co by mu okazano do podpisania „ – mówi mecenas Ewa Szymecka.
Później odwołał wszystko co powiedział. Tymczasem w domu Józefa R. znaleziono biżuterię podobna do tej, którą miała na sobie Małgosia w dniu śmierci – srebrny łańcuszek z napisem love i jeden kolczyk.
– Leżały pomiędzy wypitymi butelkami z alkoholem, nie ściągnięto z nich nawet odcisków palców –dodaje pani mecenas– Podczas okazania biżuterii matka Małgosi powiedziała policjantce, że jest taka sama, jaką nosiła przed śmiercią jej córka. Lecz nie jest pewna, czy to ta sama.
Po tych słowach policjantka oddała biżuterię rodzinie Józefa R., która natychmiast pozbyła się tego dowodu.
Z powodu niewykrycia sprawców sprawę umorzono. Jednemu z prokuratorów prowadzących dochodzenie zabrano immunitet, odpowiadał karnie za branie łapówek min od gangsterów. Odpowiadał również za nieudolne prowadzenie spraw w tym również sprawy Małgosi Kwiatkowskiej.
W 1999 roku dzięki uporowi mecenas Szymeckiej sprawę wznowiono. Sporządzono portret pamięciowy jednego ze sprawców, na którym sąsiadka Tomasza K. rozpoznała jego twarz., W efekcie Tomasz K. został zatrzymany.
Niby wszystko pasowało. Policyjne psy po zapachu z kominiarki – przechowywanej przez lata w szczelnym pojemniku – od razu wytypowały wrocławianina. Pasował również odlew uzębienia Tomasza K. do śladów pozostawionych na ciele ofiary. 25-latek zasiadł na ławie oskarżonych jako jedyny spośród trzech nieznanych sprawców zbrodni. Zaprzeczał w sądzie wszystkiemu i nie przyznawał się do winy. W pierwszej instancji skazany został na kare 15 lat pozbawienia wolności, Sąd Apelacyjny we Wrocławiu skazał go na 25 lat więzienia. Domniemanych współtowarzyszy gwałtu i zabójstwa nie wydał.
W listopadzie 2016 roku powstała specjalna grupa operacyjna składająca się z doświadczonych policjantów i funkcjonariuszy Biura Śledczego i to oni po 20 latach po śmierci Małgosi zatrzymali podejrzanego 42 – letniego Ireneusza M. – domniemanego brata ofiary. Na przesłuchanie doprowadzono go z więzienia ponieważ odsiadywał już wyrok 6 lat więzienia za gwałt i groźby karalne. Nie był to pierwszy wyrok w jego bandyckiej karierze.
Z tego, co wiem, skazano go w tych dwóch wyrokach łącznie za pięć gwałtów –dodaje mecenas Szymecka.
Ireneusz M. ma postawione zarzuty gwałtu ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwa 15-latki. Jednak nie przyznaje się do winy.
Nie tylko białe skarpetki z czerwonym paskiem spowodowały aresztowanie Ireneusza M.– dopowiada pani mecenas– Pogrążyły go również inne dowody, które stanowią dziś tajemnicę wznowionego śledztwa.
Poznańska ekspertyza bez wątpliwości obala tę sprzed 20 lat -odcisk zębów na ofierze nie pasuje do zębów Tomasza K. Kolejne dowody to badania genetyczne włosów z czapki, znalezionej na miejscu zdarzenia. Wykazały one – czytamy we wniosku do Sądu Najwyższego – że to nie jest czapka Tomasza K.
Prokuratura podważa również i to, że Tomasz mógł być w Miłoszycach krytycznej nocy. Przesłuchano raz jeszcze świadków, którzy wtedy dawali mu alibi. Bo mówili, że całą sylwestrową noc spędził w domu w centrum Wrocławia. W czasie procesu Tomasza sąd tym świadkom nie uwierzył a prokuratura odgrażała się, że wytoczy im sprawę o fałszywe zeznania.
Wszystkie te dowody wskazują, iż Tomasz Komenda jest niewinny.
Dziś jako już wolny człowiek zapowiada walkę z niesprawiedliwością i z ludźmi, którzy zgotowali mu 18 lat piekła na ziemi. Opowiada również co przeszedł za kratami więzienia:
„Jestem traktowany jak śmieć wszędzie. Nie wychodzę do łaźni, bo boję się, że mogą mnie zgwałcić, grozili mi tym nie raz. Nie śpię w nocy, bo boję się zasnąć, że zrobią mi krzywdę. Pod celą traktują mnie jakby mnie nie było”
” Będę opowiadał o wszystkim, co mnie spotkało przez ten czas. Mam nadzieję, że moje zeznania wystarczą, żeby osoby, które przyczyniły się do mojego aresztowania, odpowiedziały za to i usiadły na ławie oskarżonych „- powiedział dziennikarzom Komenda. – Policjanci, prokuratorzy i mój „pseudoadwokat” – precyzował.
„Nikomu nie życzę tego, co sam przeszedłem i bardzo chcę, żeby te osoby poczuły się przez chwileczkę chociaż, tak jak ja czułem się przez 18 długich lat „
Dlaczego w sprawę zabójstwa Małgosi Kwiatkowskiej wrobiono Tomasza Komendę? Ponad 500 osób – teoretycznych świadków, było wówczas w pobliżu zbrodni. Jak to możliwe, że nikt nic nie widział i nie słyszał? Kilkaset metrów dalej konała młoda dziewczyna, być może gdyby pseudo koleżanki choć przez chwilę zainteresowały się jej zniknięciem, Małgosia miałaby szansę przeżyć.
Mam nadzieję,że wiele młodych osób przeczyta ten artykuł, ku przestrodze. Pilnujmy się nawzajem, nie pozostawajmy obojętni na dziwne zachowania naszych kolegów. I na koniec bądźmy odpowiedzialni nie tylko za siebie ale również za tych, z którymi obecnie przebywamy na imprezie, na wycieczce czy zwykłym wypadzie na rowery.
Źródła: e-reporter, nto.pl , tvn24.pl
Zdjęcia: Do Rzeczy , Wyborcza – Wrocław, Interwencja
Autor : Tarantulla
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments