Jej twarz zna cała Polska, zapewne każdy widział choć raz jej wizerunek na jakiejś słynnej reprodukcji albo nawet w muzeum. W Krakowie w niejednym domu wisi jej portret. Była najbardziej znaną chłopką na początku 20 wieku.
Urodziła się w 1899 roku w chłopskiej rodzinie pod Krakowem. Od dziecka zachwycała urodą, jej matka, która znała wielu malarzy poleciła ją jako modelkę. Pozowała przed takimi malarzami jak Kossak, Wincenty Wodzinowski czy Piotr Stachiewicz.
Pozowała zawsze w krakowskim stroju, nigdy nie pozowała do aktów. Można by pokusić się o stwierdzenie, że los uśmiechnął się do pięknej Zosi gdyby nie fakt że w wieku 22 lat wyszła za mąż za szewca z podkrakowskich Zesławic- Macieja Palucha. Dlaczego tak piękna dziewczyna wyszła za mąż za tego mężczyznę pozostanie na zawsze zagadką. Był to pijak, gbur, bardzo agresywny a świat artystyczny, w którym obracała się Zosia był mu zupełnie obcy. Zamieszkali po ślubie w Dłubni w malutkim gospodarstwie a Zosia musiała dzielić izbę z mężem i cielakami. Maciej Paluch ani myślał, aby poprawić byt Zosi , od żony wymagał bezwzględnego posłuszeństwa ciągłej gotowości na jego rozkazy. W zamian nie oferował niczego nawet butów….. Żonie nie szczędził tylko razów. Przez kilka lat Zosia godziła się ze swoim losem, co rok rodziła dziecko z czworga przy życiu zostało dwoje. Skąpy mąż nie myślał w ogóle o ich utrzymaniu więc Zosia nadal chodziła pozować do obrazów. Warto nadmienić, że mimo fatalnych warunków i porodów jej uroda pozostała nietknięta. Po każdym pozowaniu zazdrosny mąż urządzał jej karczemne awantury, a nawet dotkliwie bił co za skutkowało w końcu, że biedaczka musiała zrezygnować z tego sposobu na życie. Aby ułaskawić męża, biedna dziewczyna postanowiła przepisać mu jedna czwartą gospodarstwa , licząc na to że poczuje się u siebie i nie będzie tak agresywny. To niestety nie przyniosło żadnych efektów. A od Zosi zaczęli się odsuwać sąsiedzi i rodzina każdy miał dosyć agresywnego Palucha. Zosia 5 lat znosiła karygodne zachowanie męża , szala goryczy przelała się w lipcu 1926 roku. Wtedy po strasznej awanturze połączonej z tęgim laniem Zosia uciekła od męża. Uciekła do swojej ciotki w Krakowie i wniosła do sadu pozwy o alimenty i odwołanie darowizny. Co ważne sąd przychylił się do wniosku kobiety. Paluch wtedy przyjechał do niej i nie wiadomo dlaczego Zosia dała się ubłagać i wróciła do Dłubni , na jeden dzień, po czym pobita uciekła ponownie do Krakowa. Po tych wszystkich przejściach Zosia dała sobie spokój, ale po jakimś czasie mąż przestał płacić jej alimenty. Po licznych rozmowach obiecał jej, jednak że wypłaci pieniądze kazał jej przyjechać do siebie 15 maja 1927 roku. Paluch próbował tez namówić żonę, aby wycofała pozwy z sądu, ale Zosia już nie dała się zwieść. To był 17 maj 1927 roku zaniepokojona gospodyni, od której Zosia wynajmowała pokój zgłosiła jej nieobecność w gminie. Rodzina Zosi udała się do Palucha z najgorszymi przeczuciami. Wiedzieli, że 15 maja miała odebrać dług od niego. Paluch zapewniał że Zosia była i udała się z powrotem do Krakowa. Oczywiście nikt mu w to nie uwierzył zgłoszono jej zaginięcie i swoje podejrzenia w prokuraturze. W dniu 20 maja policja pojechała przesłuchać Palucha. Przy okazji przeprowadzono dokładne oględziny mieszkania. W izbie, na komodzie , na wewnętrznej stronie drzwi , na piecu, wewnątrz która skrzyni zresztą wyglądała na świeżo wymytą i na podłodze znaleziono ślady krwi. Plamy były rozmazane, jak by ktoś nieumiejętnie próbował je usunąć. Na podłodze obok pieca leżała siekiera a na sznurze schły uprane spodnie, na których i tak były ślady krwi. Szewc do czyściochów nie należał więc wiadomo było, że coś tam się musiało stać. Coraz bardziej wyłaniała się makabryczna wizja co stało się z Zosią. Paluch wszystkiemu zaprzeczał , zasłaniał się świniobiciem ale on przecież nie miał świń i nie znaleziono żadnych resztek mięsa. Palucha aresztowano , a to rozwiązało języki sąsiadom. Wiele osób widziało go jak 17 maja jechał koniem z bryczką w stronę Zesławic. Ludzie byli zdziwieni że koń był jedena nie dwa co wskazywało że w pole nie jechał. Na wozie była słoma. Przeszukano dokładnie gospodarstwo Palucha w ciągu kilku dni znaleziono wiele szczątków kobiety Szaleniec poćwiartował i zmasakrował jej ciało. Nigdy nie odnaleziono jej głowy z szyją , klatki piersiowej z sercem , wątroby i nerek oraz obu przedramion i rąk. Sekcja odnalezionych szczątków wykazała, że kobieta zginęła śmiercią nagłą najpewniej przez uderzenie w głowę, ale nie można było tego potwierdzić. Ciało zostało rozczłonkowane po śmierci. Po dokładnej analizie ustalono z całą pewnością że szczątki należały do Zosi Paluch. Proces był długi Paluch do końca się wypierał zbrodni. Mówił, że żona miała kochanków i to pewnie któryś z nich zabił ją z zazdrości. Ludzie licznie zeznawali w sądzie , stanęli tam nawet malarze, którym pozowała Zosia , proboszcz wsi, który podkreślał jak dobra i spokojną była kobietą. Na rozprawach pełno było prasy a temat morderstwa był tematem numer jeden w Krakowie. Obrońcy Palucha próbowali za wszelka cenę ukazać niemoralne prowadzenie się Zosi. Bez powodzenia na szczęście. W końcu dowiedziono bezspornie winę Palucha i skazano go na 15 lat ciężkiego wiezienia obostrzonego twardym łożem co miesiąc oraz ciemnica co rocznie 15 maja w rocznice popełnienia zbrodni. W wyniku apelacji obrońców obniżono kare do lat 12 zachowując pełne obostrzenia. Karę odbywał w wiezieniu w Wiśliczu Nowym, W 1931 roku pisał prośby do prezydenta Mościckiego o ułaskawienie, w którym w końcu przyznał się do zabójstwa żony. Oczywiście nie otrzymał go. Zmarł 9 lipca 1960 roku jako żebrak pod kościołem św Marka w Krakowie.
Sprawa stara , ale jakże ciekawa i aktualna nawet w dzisiejszych czasach , gdy zazdrość i alkohol powodują dziesiątki takich tragedii w naszym kraju i nie tylko.
Autor : Renata
źródło : Detektyw nr10/2017, https://www.polishmuseumofamerica.org/chlopomania-i…/